Muszę przyznać, że z tego filmiku jestem szczególnie dumny. Z jednej strony jako realizator studyjny i czasem, rzadko, koncertowy, bo pozwoli mi to (mam nadzieję) na większy komfort pracy, z drugiej strony jako muzyk, występujący często w małych klubach z gitarzystami. Czy gitarzysta może się ściszyć? Wiadomo, że nie, bo traci brzmienie. A może jednak?
Uznaną metodą na wyciszenie ryczącego całą mocą wzmacniacza gitarowego jest powerbrake. Takie urządzenie bierze na siebie większość mocy wzmacniacza, a odpowiednio skonstruowane pozwala na nieznaczną zmianę brzmienia. Drugą metodą jest… ściszenie wzmacniacza. Oczywiście, brzmienia gitarowe wymagają przesterowania, tak więc ta metoda jest możliwa tylko wtedy, gdy wzmacniacz ma regulację głośności po przedwzmacniaczu, czyli po prostu potrzebny jest master volume. Na ile ściszenie masterem zmienia brzmienie? Zobaczmy. W teście udział wziął uznany wzmacniacz Marshall JCM 800:
oraz niemniej uznany głośnik Celestion G12T-75 stosowany w kolumnach 1960 4×12 w obudowie zamkniętej (to ten po prawej):
Mikrofon to Heil PR20:
W celach testowych na szybko „skleiłem” prosty powerbrake, oczywiście moc jego jak widać to tylko 40W i podczas nagrywania dziewięciosekundowej próbki mocno się zagrzał, to jednak działa całkiem dobrze (no, wartości nie są przypadkowe):
Znana próbka dźwiękowa pochodzi ze strony http://www.cambridge-mt.com/ms-mtk.htm i jest to fragment utworu „Left Blind” zespołu Hollow Ground. Cała reszta, w tym link do plików wav do porównania, w opisie filmu. Nie ma usprawiedliwienia, od teraz można i trzeba się ściszać! 😉
ściszony masterem brzmi jak dla mnie najlepiej i jestem zaskoczony, bo myślałem, że powerbrake zabrzmi lepiej. A jak Pan myśli jaki byłby wynik, gdyby zamiast wzmacniacza z Masterem użyć wzmacniacza z Pre i Post Gainem jak np. Peavey 6505? To byłby ciekawy test
Post gain w peaveyu 6505 to jest dokładnie master volume, więc byłoby tak samo, a wręcz nawet bardziej, bo osiemseta aż tak higainowa nie jest i trochę brzmienia przesterowanej końcówki ma.