Długo nie pisałem, bo mi się nie chciało 😉 a poza tym zajęty byłem innymi projektami. Jeden z tych projektów to kolejna wersja pałerbrejka, który powstał z inspiracji kolegi, znanego realizatora, który chciałby trochę ciszej nagrywać gitary. No to do roboty!
Sprawa w zasadzie jest oczywista. Jeżeli nie musimy nagrywać sygnału z wyjścia głośnikowego, to w celu zapewnienia teoretycznie identycznego brzmienia wystarczy zbudować tłumik, który będzie miał impedancję wyjściową identyczną jak wzmacniacz gitarowy. Identyczna impedancja wyjściowa i ten sam głośnik to w rezultacie to samo napięcie na zaciskach głośnika czyli to samo brzmienie. Od strony wzmacniacza… no cóż, o tym później. Dopasowanie impedancji wyjściowej rozwiązuje więc dużo problemów. Oczywiście nie wszystkie, tak dobrze nie ma, ale od czegoś trzeba zacząć.
Pomiar impedancji wyjściowej wzmacniacza oczywiście jest możliwy, ale przecież łatwiej, szybciej i od razu z potwierdzeniem koncepcji wynik można uzyskać mierząc napięcie wyjściowe na głośniku – z tłumikiem i bez, przy czym tłumik w wersji eksperymentalnej rozłożony na deseczce ma możliwość zmiany impedancji wyjściowej. Rzecz jasna poziom też się zmienia, dlatego wszystkie wykresy poniżej są w celu łatwiejszego porównania przesunięte. No to bierzemy „osiemsetę” z korektorem ustawionym mniej więcej „na zero” – to się nigdy nie udaje, ale na szczęście chodzi tylko o porównanie, podłączamy głośnik Celestion G12T-75 w obudowie zamkniętej i przy pomocy doskonałego programu REW mierzymy napięcie na wyjściu. Niebieski, „środkowy przebieg to napięcie na wyjściu wzmacniacza obciążonego głośnikiem, czyli to, do czego dążymy:
Na powyższym wykresie widać jeszcze dwie krzywe – przebieg czerwony to napięcie wyjściowe z tłumika o bardzo małej impedancji wyjściowej, około 1Ω, natomiast przebieg zielony to napięcie wyjściowe z tłumika o dużej impedancji wyjściowej, po prostu głośnik 8Ω połączony jest szeregowo przez opornik 22Ω. Oczywiście wzmacniacz cały czas „widzi” obciążenie rezystancyjne o wartości 8Ω. Czerwony tłumik brzmi płasko, „jedzie środkiem”, zielony buczy i ma za dużo „siary”. Wersja „czerwona” z większym konturem w sumie nie jest zła i nadaje się do cichego grania w domu, bo jakoś uwzględnia krzywe jednakowej głośności 😉 ale nam przecież chodzi o wierność.
Trzeba więc tak dobrać impedancję wyjściową powerbrake’a, żeby uzyskać na jego wyjściu taki sam przebieg. Uda się? A co ma się nie udać 😉 Parę prób i już wiemy, że końcówka mocy wzmacniacza Marshall JCM800 ma współczynnik tłumienia poniżej jedności, to znaczy, że impedancja wyjściowa wynosi około 10Ω. Przebieg napięcia wyjściowego z takim tłumikiem w porównaniu do „oryginału” wygląda następująco:
Różowy to oryginał, fioletowy to tłumik z odpowiednią impedancją wyjściową. W dole, jak widać, jest idealnie, niestety, sygnał z tłumika ma trochę mniej góry, w granicach 0,5-1dB. Próby zrównania nie przynoszą spodziewanych rezultatów, co oczywiście oznacza, że impedancja wyjściowa wzmacniacza to nie jest czysta rezystancja. To nie jest wielki problem, jeden kondensatorek ewentualnie z opornikiem powinien załatwić sprawę, ale na szczęście okazało się, że nie jest to potrzebne. Postanowiłem bowiem od razu sprawdzić nie tylko napięcie wyjściowe, ale też to, co „słyszy” mikrofon – w tym przypadku klasyczny SM57 przystawiony klasycznie z bliska w połowie promienia:
Jak widać w tym przypadku nie mogłem „nałożyć” obu przebiegów na siebie, musiałem je nieco rozsunąć, bo wyglądają one dokładnie tak samo. Dlaczego, mimo innego napięcia, brzmienie, przynajmniej teoretycznie, jest bardzo podobne? Prawdopodobnie głośnik wykazuje w taki sposób swoją nieliniowość – albo w dole, przy większych wychyleniach podbijając dół w rezonansie, albo w górze, po prostu grając ciszej ma więcej góry, a im głośniej tym bardziej góra „siada”. To są oczywiście domysły, tak czy inaczej pierwsza część eksperymentu zakończona została powodzeniem. W stanie ustalonym przy niewielkiej mocy i pracy bez zniekształceń jest idealnie. A w realu? Trzeba sprawdzić.