Walka z latencją nie zawsze się udaje, choć ćwiczenia powodują, że można bardzo dobrze grać z nawet sporym buforem. Tylko co z tego, jak po nagraniu Reaper przesuwa ślady… A jakby ich nie przesuwać? Można? Tak.
Trochę to ryzykowne, ale warto spróbować albo na początku nagrywać na dwa różnie skonfigurowane ślady (albo zmierzyć sobie latencję i o tyle przesuwać/opóźniać ślad, ale to jest bardziej kłopotliwe). Spróbujcie coś tak nagrać, czy słyszycie u siebie różnice?
Ciężko powiedzieć, która strategia lepsza. Granie z opóźnieniem przez DAW to walka tak czy tak. Jeśli jedynym słyszalnym dźwiękiem będzie ten obrobiony, to wyłączenie kompensacji wydaje się logicznym posunięciem. Ale w warunkach ”sypialnianej głośności”(a nawet przy użyciu słuchawek z otwartym tyłem) wyraźnie przebija się akustyczny atak z gitary. I cholera wie jak on wpływa na timing. Przy opóźnieniach do około 20-30ms tworzy pewną nieco rozlazłą ale jednak całość i uzupełnia to czego brakuje na początku dźwięku z DAW, zmieniając wrażenie z gry. Analizując ślady nagrywane z całkowitą latencją do około 5-10ms(bo tyle udaje się ukręcić z 2626 na podwyższonym samplerate i nieco bardziej złożonym łańcuchu wtyczek przy dość słabym cpu) uderzenia raczej oscylują w okół siatki. Raz kompensacja działa nieco ”na korzyść”, innym razem niekoniecznie. Na pewno latencja sama w sobie wpływa na artykulacje. Niby w takich warunkach da się coś klecić ale upieranie się, że nagrane partie brzmią tak samo jak zagrane przez tor złożony z fizycznych gratów to zaklinanie rzeczywistości.
Niestety, to wszystko to półśrodki…