GAP Pre-73

GAP Pre-73Przedwzmacniacz mikrofonowy Golden Age Project Pre-73 od jakiegoś czasu jest przebojem. Nie wiem, jak wygląda sprzedaż, ale po ilości reklam w internecie i cenie tego urządzenia sądzę, że dobrze albo bardzo dobrze. I słusznie – bo tego typu sprzęt na pewno warto mieć w swoim arsenale.

test zamieszczony również na portalu e-muzyk.pl

Przedwzmacniacze oparte na klasycznej konstrukcji Ruperta Neve robi od dawna wiele firm. Niestety, jakkolwiek konstrukcja jest bardzo prosta, to jak przystało na sprzęt zrobiony porządnie w tamtych czasach musi on mieć w środku transformatory. Transformator obecnie rzecz cenna, a robiony w małych seriach – bo to nie na zasilacz do komórki – musi swoje kosztować. Tak więc o ile wszystkie części elektroniczne można bez problemu kupić w każdym sklepie elektronicznym za kieszonkowe gimnazjalisty, to transformatory są problemem. Jeżeli dodamy do tego ręczny, jednostkowy montaż oraz małe ilości, to widzimy, skąd ceny klonów przedwzmacniacza są zaporowe. W zasadzie było tylko kwestią czasu, kiedy za produkcję tego typu urządzenia wezmą się „profesjonaliści” i jego cena osiągnie wartość akceptowalną dla ogółu. I nareszcie to się stało! Mamy przedwzmacniacz o klasycznym brzmieniu za cenę, która nie rujnuje budżetu.

GAP_PRE73
Co jest takiego w tym przedwzmacniaczu, w jego układzie, że jest tak dobry, czy raczej poszukiwany? W zasadzie to nic… Normalna konstrukcja, stworzona w zasadzie jak nota aplikacyjna przedwzmacniacza na trzech tranzystorach, coś jak pierwsze wzmacniacze gitarowe Fendera – prościej, inaczej się nie da. Konieczność zapewnienia odpowiedniego poziomu i niskiej impedancji wyjściowej spowodowała konieczność zastosowania w stopniu wyjściowym dużego transformatora i tranzystora dużej mocy, który w układach audio zasadniczo nie występuje – poza polskimi wzmacniaczami mocy z lat siedemdziesiątych i właśnie przedwzmacniaczem Neve. W przedwzmacniaczu GAP, jak w oryginale, pracuje prawdziwy 2N3055 w metalowej obudowie, a nie, jak w innych klonach, plastikowe zamienniki. Transformator wyjściowy jest specyficzny, bo oprócz słusznych rozmiarów zmuszony jest do pracy w nietypowym dla przedwzmacniacza układzie i przepływa przez niego prąd stały, co powoduje chyba konieczność złożenia rdzenia ze szczeliną powietrzną. Cały układ pracuje w klasie A „single-ended” – układy przeciwsobne wymagają większej ilości elementów aktywnych, a po co przepłacać, jak transformatory były tanie? Tak więc cały układ to trzy tranzystory stopnia wstępnego i trzy tranzystory stopnia końcowego oraz dwa transformatory – dokładnie tyle elementów, ile w radioodbiornikach tranzystorowych z lat sześćdziesiątych, tylko długie i średnie, bez UKFu. Pomiędzy stopniami można dać potencjometr do regulacji poziomu wyjściowego, a zmieniając sprzężenie zwrotne w stopniu wejściowym można regulować wzmocnienie tego stopnia. Proste? Proste i skuteczne przy okazji. Jak na układ pracujący w klasie A i w układzie niesymetrycznym przystało, zniekształcenia pojawiające się przy wyższym poziomie są również „niesymetryczne”, to znaczy inaczej obcinana/zniekształcana jest jedna połówka przebiegu, a inaczej druga. To skutkuje obecnością drugiej harmonicznej, która w opinii większości daje zniekształcenia „przyjemne dla ucha”, w odróżnieniu od symetrycznego obcinania, czyli „bzyku” obfitującego w nieparzyste harmoniczne.

GAP_PRE73_trafo
Koniec teoretyzowania, przejdźmy do praktyki. Przedwzmacniacz GAP Pre-73 to czerwone pudełeczko szerokości pół racka. Jak na tak prosty układ, w dodatku z zewnętrznym zasilaczem, jest dość głęboki i ciężki – w środku jednak trochę „żelaza” jest, a i obudowa z solidnej blachy – bardzo dobrze. Wygląd jest bardzo „vintage”, podoba mi się. Również pudełko i instrukcja są „postarzane”, to już bajer, ale sympatyczny. W środku mamy dwa stopnie przedwzmacniacza oraz jeden stopień końcowy. Dwa stopnie przedwzmacniacza nie po to, żeby oddzielnie realizować wejście liniowe i mikrofonowe, od tego są dwa różne transformatory wejściowe, natomiast dwa stopnie są po to, żeby można było je łączyć szeregowo dla uzyskania większego wzmocnienia, do 80dB. Wejście instrumentalne o wysokiej impedancji pracuje na „mikrofonowej” części przełącznika wzmocnienia, a aktywuje się je przyciskiem, natomiast wejście liniowe z tyłu ma oddzielny transformator oraz swoje pozycje przełącznika wzmocnienia. W ten sposób wszystkie kable – mikrofon, linia oraz instrument – mogą być cały czas podłączone, a wyboru wejścia dokonujemy przełącznikami – to ważne, zwłaszcza dla gniazd z tyłu. Drugi przycisk z przodu to wyłącznik fantoma, a trzeci wykorzystuje podwójne uzwojenie pierwotne transformatora wejściowego i łączy te uzwojenia szeregowo albo równolegle, co skutkuje czterokrotną zmianą impedancji wejścia mikrofonowego oraz czterokrotną zmianą wzmocnienia. Odwracanie fazy na wejściu jest przydatne, ostatni przycisk to wyłącznik sieciowy – mogłoby go nie być, zwłaszcza, że nie wyłącza transformatora sieciowego. Między stopniami jest płynny regulator poziomu wyjściowego, z możliwością zmniejszenia sygnału do zera, co pozwala na znaczne nawet przesterowanie stopni wejściowych. Odstępstwem od oryginalnej konstrukcji jest czterodiodowy wskaźnik poziomu wyjściowego, w zasadzie niepotrzebny. Gniazdo combo zastosowane jako gniazdo mikrofonowe wydaje się bez sensu, ale pozwala na podłączenie do wejścia mikrofonowego np. gitary czy basu – wprawdzie impedancja wejściowa jest całkowicie „niegitarowa”, ale wzmocnienie i możliwy do uzyskania przester już gitarowy jest jak najbardziej. To może niekoniecznie ładnie brzmi, ale można poeksperymentować.
Przełącznik skokowy reguluje czułość przedwzmacniacza co 5dB – w połączeniu z płynną regulacją poziomu wyjściowego pozwala to na dokładne ustalenie poziomu. Szkoda, że potencjometr płynnej regulacji nie jest w żaden sposób wyskalowany – można by zapamiętać jakoś mnemotechnicznie jego ustawienie, a tak trzeba liczyć kropeczki. To dość istotne, bo ten regulator to nie jest tylko „trymer” do dokładnego ustawienia poziomu. Od początku istnienia tej konstrukcji wykorzystywana jest możliwość „wewnętrznego przesterowania” i chyba ta cecha jest jednym z powodów popularności. To są po prostu dwa regulatory – jak w piecu gitarowym GAIN i MASTER – i tak jak w piecu gitarowym każde położenie tych regulatorów może znaleźć zastosowanie. Mimo, że podczas nagrań nie przesadzam, i potencjometr poziomu wyjściowego staram się utrzymywać w połowie zakresu, to mam wrażenie, że brzmienie jest jakby skompresowane, a poziom „upilnowany”. To jest właśnie cecha tego układu – w odróżnieniu od symetrycznych wzmacniaczy mikrofonowych na wzmacniaczach operacyjnych zniekształcenia nie są słyszalne, a nawet, jak są, to są „przyjemne” – oczywiście do pewnego stopnia. Warto poeksperymentować, ustawiając większe niż potrzebne wzmocnienie, korygując je zmniejszaniem poziomu wyjściowego – brzmienie ulega zmianie, ale mimo zniekształceń nie jest to degradacja, tylko… może rockendrol? Przy czym wszystkie przymiotniki „aksamitny”, „zaokrąglony” wprawdzie są zgodne z prawdą, ale nie oznaczają, że ten przedwzmacniacz jest ciemny – nic podobnego, pasmo nie jest w żaden słyszalny sposób degradowane. Wręcz przeciwnie, przedwzmacniacz jest jasny, choć pojawiające się zniekształcenia nie wzmacniają sybilantów. W normalnej studyjnej pracy trochę ryzykowne wydaje się nagrywanie wokalu z przesterem, dlatego nie robię tego – zawsze można przez to pudełeczko przegrać gotowy ślad, jak to robię np. z kompresorem. Nawet jednak pracując z rozsądnymi poziomami wzmocnienia mam wrażenie „zaokrąglania” brzmienia, zwłaszcza przy pracy z dość jednak „laboratoryjnym” mikrofonem, jakim jest Neumann TLM 103. Nawet starając się trochę „dopalić” wokale, nigdy nie musiałem przejść przez pozycję przełącznika 50dB, co oznacza, że drugi blok przedwzmacniacza się niestety marnuje…
Trochę mieszane uczucia mam w stosunku do zmniejszania impedancji wejściowej – wzmocnienie całości jest więcej niż wystarczające, a mała impedancja wejściowa obciąża mikrofony i zmienia ich brzmienie. W przypadku mikrofonów pojemnościowych nie ma to w ogóle sensu, a w przypadku dynamicznych – warto spróbować, ale spektakularnych efektów brzmieniowych raczej nie należy się spodziewać. Niestety, oryginał występował prawie zawsze w sąsiedztwie korektora, więc przedwzmacniacz nie ma filtra HPF – trochę szkoda, wolałbym taką modyfikacje, na przykład za cenę wejścia liniowego albo wskaźnika poziomu.

GAP_PRE73
Zwykle testy sprzętu odbywają się w pośpiechu, a cykl produkcyjny nawet prostych nagrań znacznie się niestety wydłuża i ilość poprawek rośnie w nieskończoność. W związku z tym trudno zdecydować się na zastosowanie testowanego sprzętu do poważniejszej produkcji, bo zabiorą, jak przyjdzie do poprawek, i co wtedy? Te przedwzmacniacze mamy na dłużej, i wprawdzie też kiedyś je zabiorą, ale na pewno nie w przyszłym tygodniu, więc mogłem użyć ich do standardowych prac. Takie podejście pozwala na przejście z testowanym sprzętem wszystkich etapów produkcji, ze zgraniem włącznie. Okazuje się, że ten przedwzmacniacz doskonale sprawdza się jako element toru wokalowego w szeroko pojętej muzyce rozrywkowej. Nie wiem, czy to sugestia, ale ślady są jakby lepiej „upilnowane” dynamicznie – nagrywam bez kompresora, daje mi to większe możliwości podczas zgrania. Podczas nagrań jakby rzadziej udaje się wokaliście zaświecić czerwoną diodkę w interfejsie – mimo dość wysokiego poziomu średniego. Rezultat nie jest ani zamulony, ani zaszumiony, ani zniekształcony – to znaczy zniekształcony pewno jest, ale to nie przeszkadza, a nawet pomaga. Gdyby nie brak filtra dolnozaporowego, byłby to przedwzmacniacz idealny.
No to co jest nie tak? Tani i dobry – niemożliwe… No tak… Elektronika to pikuś, i tak nawet w markowym i drogim sprzęcie jest w większości chińska. Ale transformatory to inna bajka. Na szczęście jest rozwiązanie. Dostępne są przecież w „odpowiedniej” cenie oryginalne transformatory. W internecie jest masa informacji o zmianach i modyfikacjach, a także dystrybutor proponuje modyfikacje, które nie naruszają gwarancji. Trochę to kosztuje, bo modyfikacja w wersji „lux” podwaja cenę przedwzmacniacza, ale… myślę, że bez problemu można zrezygnować z wymiany transformatora wejścia liniowego, a wtedy za „tysiaka” mamy wymienione oba transformatory, tranzystor mocy oraz elektrolity na tantale. W ten sposób mamy w zasadzie pełnowartościowy przedwzmacniacz nadal taniej niż od konkurencji, co warto rozważyć. Puryści będą się oczywiście zżymać, ale jeżeli nie GAP, nawet modyfikowany, to pozostają klony wielokrotnie droższe… Jak kogoś stać, OK, ale czy słychać różnicę? Może kiedyś sprawdzimy… Golden Age Project PRE-73 pasuje do ideału przedwzmacniacza dla domowego czy projektowego studia. Ma najlepszy z możliwych stosunek ceny do jakości. No i praktycznie nie ma konkurencji. Powinien znaleźć się w każdym domowym (i nie tylko) studiu z ambicjami.

Reklama

2 komentarze do “GAP Pre-73

  1. Sławek Malej

    Mam ten preamp i to jest dobra inwestycja, brzmi dobrze i to jest właściwe słowo. PRE-73 dokłada do dźwięku swoje ale to jest to co trzeba.

    Odpowiedz

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.