Reamping część 14 – poziomy sygnałów gitarowych

Chyba trzeba się zastanowić, co z prób rozwiązania problemu „nagrywanie gitary w domu” wynika. Jakie wnioski możemy wyciągnąć z dotychczasowych pomiarów? Czy i jak gitarę można nagrać w domu? Co w kontekście nagrywania gitary w domu jest ważne, a co jest tylko fanaberią? Co z kolei ma znaczenie podczas „prawdziwego” reampingu, w studiu, z użyciem wzmacniacza gitarowego i mikrofonów? Co z powtarzalnością wyników, niezbędną w przypadku konieczności poprawek? Rozważmy wszystko po kolei – najpierw zajmiemy się kwestią nagrywania gitar w domu w celu wykorzystania symulacji wzmacniaczy, a nie prawdziwych lampowych urządzeń.

Na początku sprawa wydawała się prosta – kto nie pamięta, niech wróci do pierwszej części cyklu. Oczywistym rozwiązaniem wydawało się wykorzystanie wysokoimpedancyjnego wejścia instrumentalnego w interfejsie – wszystkie problemy rozwiązywały się same. Teraz jednak wiemy więcej – i wiemy, że niestety nie sytuacja nie jest dobra. W zasadzie wejście instrumentalne na pewno spełnia tylko jeden warunek – ma wysoką impedancję wejściową. Ale to wszystko, na co możemy liczyć, dalej to już tylko problemy. Zajmijmy się nimi, zaczynając od najmniejszego.

Wszystkie znane mi interfejsy mają regulowaną czułość wejść instrumentalnych. Dużym wyzwaniem jest w tym przypadku powtarzalność ustawień. Bardzo wielu gitarzystów nagrywających w domu robi to nie tylko na własny użytek. Wielu muzyków pracuje „na zlecenie”, dogrywając ślady gitarowe do mniej lub bardziej profesjonalnych produkcji. Dość często w tego typu produkcjach zdarzają się mniejsze czy większe poprawki – zmiany formy, harmonii, rytmu. „Chcę tak samo, ale G w trzecim takcie bez septymy” – znacie to? Wtedy gitarzysta proszony jest o poprawkę małego fragmentu i odesłanie albo tylko tego fragmentu, albo całego śladu. Zależnie od etapu produkcji, na którym znajduje się utwór, drobne zmiany poziomu i idące za tym zmiany brzmienia mogą mieć większe lub mniejsze znaczenie. Im bardziej zaawansowane są prace nad utworem, tym większa ingerencja w ślady, i tym bardziej słyszalna jest najdrobniejsza nawet zmiana poziomu śladu, o zmianie barwy już nie wspominając, bo to oczywiste. Silna kompresja na sumie powoduje na przykład, że zmiany poziomu są uwypuklane bardziej, niż byśmy tego chcieli, a zmiana brzmienia (związana z innym poziomem czystej gitary a więc inną reakcją wzmacniacza, nawet wirtualnego) bardzo często jest nieakceptowalna. Sytuację mogą dodatkowo pogorszyć próby „naprawienia” śladu przez samego gitarzystę – bo poprawi jedną rzecz, a popsuje dwie inne. Oczywiście, inny poziom czy nieco inne brzmienie to nie jest tragedia i realizator z producentem sobie poradzą, ale profesjonalizm gitarzysty (a tym samym przyszła współpraca) staje pod znakiem zapytania.

Tak więc stały poziom nagrań jest bardzo istotnym parametrem – tymczasem większość interfejsów poziom ten ma regulowany małym pokrętłem, w dodatku użyteczny zakres regulacji to najczęściej mały fragment kąta obrotu potencjometra. Ustawienie takiego samego poziomu „jak przedwczoraj” może być niemożliwe, a często jedynym rozwiązaniem jest nie ruszanie tego pokrętła w ogóle – tylko co, jeżeli w „międzyczasie” musimy nagrać lektora do reklamy, a wzmocnienie mikrofonu reguluje ta sama gałka? Jedynym pewnym rozwiązaniem w tym przypadku jest elektroniczna regulacja wzmocnienia, robienie zdjęć gałek komórką nie na wiele niestety się zdaje.

Drugi problem jest bardziej skomplikowany. Na pewno przed zakupem interfejsu koniecznie musimy sprawdzić, czy poziom wejściowy wejścia instrumentalnego z całą swoją często wymyślną regulacją w ogóle umożliwia nagranie gitary bez przesterowania. Przypomnę, że „przester cyfrowy” nie ma nic wspólnego z tym, co chcemy uzyskać, tak więc nagranie czystego śladu gitary musi być dokonane z odpowiednim zapasem poziomu. Ten warunek, w zasadzie tak oczywisty, że tylko przypadkiem postanowiłem go sprawdzić, nie jest niestety spełniony bezwzględnie i bezwarunkowo. Na rynku mamy urządzenia, których projektanci nie odrobili zadania domowego, i nagranie czegokolwiek podłączonego do wejścia instrumentalnego bez zniekształceń  jest po prostu niemożliwe. Co gorsza, często tanie interfejsy mają tylko wejścia mikrofonowe i instrumentalne, a producent sugeruje stosowanie w razie potrzeby wejść instrumentalnych jako liniowych. Jasne, z taką czułością…

Ktoś bardziej obeznany z elektroniką mógłby w tym momencie zaproponować wykorzystanie tłumika. W zasadzie wydaje się to być dobrym pomysłem – jeżeli sygnał z gitary jest za duży, to musimy go zmniejszyć i po kłopocie. Niestety, wysoka impedancja obciążenia wymagana dla gitary jest w tym przypadku poważnym problemem. Wszyscy gitarzyści wiedzą, że ściszanie gitary pokrętłem głośności w instrumencie oprócz oczywistej zmiany poziomu wyjściowego pociąga za sobą również już nie tak oczywistą zmianę barwy – najczęściej niestety na gorszą. Zmniejszając poziom sygnału potencjometrem w gitarze, dość znacząco zwiększamy impedancję wyjściową instrumentu, a to w połączeniu z pojemnością kabla i pojemnością wejściową interfejsu czy wzmacniacza tworzy filtr górnozaporowy albo dolnoprzepustowy, czyli po prostu „obcina górę”. Tak więc, jeżeli myślimy o tłumieniu sygnału gitary, musimy to zrobić jak najbliżej wejścia interfejsu – tak, aby pojemność kabla łączącego tłumik z wejściem była odpowiednio mała. Ale to nie wszystko – wejście instrumentalne interfejsu ma wysoką impedancję wejściową, ale także pewną pojemność wejściową – wraz z elementami tłumika też tworzyć ona będzie filtr obcinający najwyższe częstotliwości. Tylko precyzyjne dobranie wartości elementów tłumika daje szansę na uzyskanie pełnego pasma instrumentu – ale i tak prawdopodobnie konieczne będą pewne kompromisy, gdyż projektując taki tłumik (wielki projekt, dwa oporniki – ale jednak) musimy pogodzić wysoką impedancję wejściową z niską impedancją wyjściową, co przy założonym stopniu tłumienia może nie być łatwe.  W dodatku zauważmy, co to za herezje – zmniejszamy sygnał wychodzący z gitary! Zmniejszamy, bo jest za wysoki!? Za wysoki sygnał z gitary? No przecież to bzdura…

Również zastosowanie bufora w postaci efektu podłogowego i korzystanie z mniej czułego wejścia liniowego nie daje zadowalających rezultatów – obciążenie takiego efektu niską impedancją wejściową wejścia liniowego najczęściej degraduje sygnał w stopniu nieakceptowalnym, a wejście instrumentalne ma odpowiednią impedancję wejściową, ale za dużą czułość. Wprawdzie zniekształcenia wnoszone przez Bossa obciążonego impedancją wejściową wejścia liniowego i tak są przyjemniejsze dla ucha, niż zniekształcenia wynikające z cyfrowego „przesteru”, ale wciąż są to słyszalne zniekształcenia, w dodatku w tym przypadku połączone z dość sporym spadkiem poziomu. Inne firmy mogą stosować inne układy wyjściowe – i przykład układu aktywnego w testowanym basie Ibaneza pokazuje, że da się uzyskać spory poziom wyjściowy mimo niskiej impedancji obciążenia, ale to nie jest takie oczywiste. W dodatku takie „mocne” wyjście oznacza najczęściej wykorzystanie wzmacniacza operacyjnego, a tego „czegoś” gitarzyści zwyczajowo nie lubią – chyba, że w tubescreamerze 😉

Jaka jest alternatywa, jeżeli nasz interfejs przesterowuje sygnał gitarowy? Cyfrowy „przester”, który nie jest żadnym rozwiązaniem. Ten temat poruszałem już wcześniej i warto w oczekiwaniu na kolejną porcję złych wieści zerknąć do tego wątku 😉

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.