Wróćmy do naszego Neumanna. Próbki z poprzedniej części nie były wprawdzie złe, ale przecież zawsze można coś poprawić 😉 Różne „recepty” na „mastering wokalu” zalecają również bramkę szumów. Ja zdecydowałem się na odszumienie śladu przy pomocy wspomnianej już wtyczki Redunoise. Precyzyjnie zdjęty profil szumu i tłumienie około 20dB dało całkiem ciekawe rezultaty.
Redunoise to bardzo dobra i tania wtyczka odszumiająca. Taki proces niestety w dzisiejszych czasach staje się konieczny, w dobie mocnej kompresji szumy nawet dobrego mikrofonu i przedwzmacniacza zaczynają być słyszalne, a bramka szumów nie pomaga. Efekty zamieszczam poniżej, w porównaniu ze śladem oryginalnym:
Jak widać i słychać, wprawdzie do reklamy bez podkładu (z konkretną kompresją i rozjaśnieniem) się to może nie nadaje, ale jako ślad wokalny w utworze jest nawet lepiej niż dobrze. Brzmi i nie szumi – jeżeli dostawałbym ślady wokalne porównywalnej jakości, nie narzekałbym. Oczywiście, warunki akustyczne mam dobre i to, mam nadzieję, słychać, ale właśnie teraz można się przekonać, co jest ważniejsze – „przedwzmacniacz do tysiąca, ocieplający” czy adaptacja akustyczna pomieszczenia do nagrywania.
Zachęcony efektami „odszumiłem” jeszcze próbki najtańszego mikrofonu pojemnościowego, Stagg PGT-70:
Tak dobrze jak Neumann to nie brzmi, ale mikrofon jest w końcu dziesięciokrotnie tańszy 😉
Jak brzmią odszumione „dynamiki”? Niestety, artefakty są dość słyszalne… Cóż, pasjonatom trzeba polecić poszukiwania lepszej karty dźwiękowej – odszumianie niewiele daje, jest słyszalne i brzmi co najmniej średnio, tak przy wykorzystaniu karty w komputerze stacjonarnym jak i w laptopie:
Oczywiście to nie koniec – musimy w końcu najprościej jak się da „zgrzebać” tego fantoma 😉
Witam Panie Przemysławie
Już od dawna poszukiwałem właśnie takiego bloga jak ten. Moje życie to w większości muzyka i ciesze się, że jest ktoś kto pokazał mi dźwięk z całkowicie innej strony. Pozdrawiam i czekam na następne wpisy : )