O impedancji/rezystancji wejściowej już pisałem. Wiadomo, że powinna być wysoka, że najlepiej 1MΩ, bo tyle mają wzmacniacze lampowe, i w ogóle teoretycznie wszystko wiadomo. Tylko… wejścia instrumentalne w interfejsach i przedwzmacniaczach brzmią różnie…
Do zbadania tego wątku sprowokował mnie kontakt z przedwzmacniaczem Presonus Digimax D8. Fajne urządzenie, oprócz wzmacniaczy mikrofonowych z tłumikami wyposażone w dwa wejścia instrumentalne. No to podłączyłem tam bas…
I co? Ano dziwnie. Niby wszystko OK, ale jakoś tak… czysto? Przyznam, że mam trochę czasu, więc trochę pograłem, i przypomniałem sobie, że faktycznie niekiedy właśnie tak brzmi bas DI – niby nic złego nie można powiedzieć, ale jakoś chyba zbyt sterylnie. Testuje wiele różnych interfejsów i przedwzmacniaczy, zawsze staram się coś nagrać czy choćby pograć, i czasem jest lepiej, a czasem gorzej, może po prostu ciśnienie albo wilgotność? Wydaje mi się, że podłączanie liniowe gitary basowej pozwala na wyciągnięcie innych wniosków, niż podłączanie w ten sposób gitary. W końcu bas zwykle podczas nagrywania słuchany jest bez niczego, nawet bez symulacji, ewentualnie z kompresorem, a gitara od razu ma pakowany jakiś bajer. W związku z tym bas doskonale „czuje się” pod palcami, a „czucie gitary” skutecznie utrudnia przester, symulacja, latencja i mnóstwo innych czynników. Nie tylko interfejsy i przedwzmacniacze – również wzmacniacze różnią się pod tym względem brzmieniem, i wprawdzie wiele czynników wpływa na ostateczne brzmienie, a jednym z ważniejszych jest rezystancja wejściowa, ale to, o czym piszę, nie do końca ma związek z rezystancją wejściową. Na przykład stare basowe wzmacniacze Peaveya, zwłaszcza z dużą paczką 2×15, brzmią bardzo dobrze, wręcz „ampegowo”, a mają na wejściu zwykle tylko 220kΩ, czyli „daleko niesatysfakcjonującą” impedancję/rezystancję wejściową. Czyli oprócz czystej rezystancji jest jeszcze jakiś parametr wejścia – wychodzi na to, że będzie to szeroko rozumiana impedancja. Bo i układy wejściowe o niskiej, „tranzystorowej” impedancji, i układy o wysokiej, „lampowej” impedancji mogą brzmieć i nie brzmieć. Jasne, wzmacniacze różnią się nie tylko układem wejściowym, ale to właśnie układ wejściowy łączy instrument z całą resztą i on IMO odpowiedzialny jest za „to coś”. To jest dość charakterystyczny aspekt brzmienia, dotyczący „kontaktu z dźwiękiem”. Trzeba sobie to uświadomić, i oczywiście mieć jako takie doświadczenie z różnymi piecami. Tak, mam tu na myśli różnice na poziomie „audiofilskim”, coś, czego nie da się zmierzyć, ale co powoduje, że po prostu gra się inaczej. Nie chcę pisać, że lepiej czy gorzej, ale różnice są. No i oczywiście trochę przesadzam, jak zwykle. Trochę trudno mi to przez klawiaturę przechodzi z uwagi na techniczny charakter całego bloga, ale co robić – też trochę gram 😉
No to co z tym Presonusem i innymi tego typu interfejsami? Nie mam instrukcji, po necie nie chce mi się szukać, a zresztą… instrukcja twierdzi, że wejścia mają 1MΩ, więc wszystko niby OK. Może pasmo nie teges? Mierzymy!
Poniżej pasmo wejść mikrofonowego i instrumentalnego, zmierzone przy pomocy interfejsu Digidesign 96IO, bez udziału konwertera i wyjść ADAT przedwzmacniacza:
Tak, to jest kreska, spadek ułamków decybela na krańcach pasma, co to zresztą za problem – w każdym razie na pewno pasmo przenoszenia nie jest przeszkodą w uzyskaniu „tego czegoś”. No to może producent przesadza z tą impedancją wejściową i w rzeczywistości jest niższa? No to… trzeba zmierzyć. Wykonałem w tym celu niezwykle skomplikowany przyrząd, który od teraz będzie mi służył do pomiaru impedancji wejściowej wszystkiego, co mi wpadnie w ręce – bo, uprzedzając fakty, warto to mierzyć. Przyrząd taki każdy może wykonać sobie sam:
Jak widać, wykonanie tego urządzenia nie zajęło mi wiele czasu – w końcu jest to tylko opornik 1MΩ „wtrącony szeregowo”. Ale już podczas lutowania zrozumiałem, jak wszechstronne jest to urządzenie – pozwoli ono naprawdę na pomiar impedancji, a więc i rezystancji i pojemności wejściowej, a nie tylko rezystancji! W niskim paśmie będziemy mieli do czynienia z tłumieniem (teoretycznie 6dB, zobaczymy, jak w praktyce) na skutek rezystancji wejściowej, w wyższym zakresie (zobaczymy, co to jest wyższy zakres) pozwoli zauważyć wpływ i jakoś tam oszacować pojemność wejściową (umowa jest taka, że indukcyjności nie ma).
No to umieszczamy nasz przyrząd w torze sygnału i mierzymy. Uwaga – przyrząd musi być jak najbliżej mierzonego wejścia, w przeciwnym przypadku pojemność kabla zakłóci pomiar. I jak wyszedł Presonus? Wynik poniżej:
Różnica w poziomie w zakresie średnich częstotliwości wynosi prawie dokładnie 6dB, sygnał spada o połowę, więc rezystancja wejściowa rzeczywiście wynosi 1 MΩ. Nie, żeby to był jakiś wyczyn, ale miło, że producent nie ściemnia. W górze oczywiście spadek, spowodowany pojemnością wejścia. Ile ta pojemność wynosi, mniej więcej chociaż? Pomijając cos φ i inne czynniki można powiedzieć, że jest to jakieś 10pF, coś tego rzędu. A więc w zasadzie nic, biorąc pod uwagę prawie stukrotnie większe pojemności kabla, z jakim takie wejście zwykle współpracuje. I nic dziwnego, układ wejścia instrumentalnego wykonany jest na układzie TL074, trudno tu coś zepsuć.
No to o co chodzi, jeżeli jest OK?