W DAW-AMPie wzmacniacz buforujący zbudowany jest w oparciu o bardzo popularny wzmacniacz operacyjny TL071. Oczywiście, są lepsze, ale 071 po prostu dobrze mi brzmi. W zasilanym z fantoma diboxie mimo kłopotów związanych z ograniczeniami prądowymi postanowiłem przetestować różne wzmacniacze operacyjne.
Dibox może mieć transformator albo być w pełni aktywny, beztransformatorowy. Doświadczenie wykazało, że w zasadzie jedynym awaryjnym elementem w DAW-AMPie jest transformator – jest duży i ciężki i po prostu czasem nie wytrzymuje upadku, mimo solidnego mocowania i lutowania. Jeden transformator być musi, ale może nie dwa? Można to przecież zrobić inaczej. Już ponad rok trwają testy, był czas spróbować wszystkiego. Nie jest powiedziane, że się uda, ale „kto nie ryzykuje”… Zasilanie z fantoma niestety jest tu dużym problemem. W większości przypadków nie mamy nominalnych 48V, tylko „trochę” mniej, i to jest pierwszy problem. Drugim problemem jest to, że napięcie 48V uzyskiwane jest w przedwzmacniaczu czy interfejsie często z przetwornicy i pod obciążeniem po prostu spada bardziej, niż wynikałoby to z wartości standardowych oporników. W przypadku mikrofonów może i nie jest to tak istotne, bo poziom sygnału nie jest wysoki, ale w przypadku diboxa zaczyna być to problemem.
Napięcie fantom bez obciążenia niestety, jak widać, rzadko osiąga 48V, nawet w przypadku stacjonarnych studyjnych wzmacniaczy mikrofonowych – różnica niewielka, ale wkurza 😉
Jeszcze gorzej jest pod obciążeniem. Obecny standard IEC określa wydajność na 10mA na jedno gniazdo. Jakkolwiek by to liczyć, to obciążenie zasilania opornikami 6,8kΩ powinno wytworzyć na nich spadek napięcia równy połowie, czyli dokładnie 24V. Niestety, na przykład solidny interfejs TC Konnekt 6 ma bez obciążenia napięcie fantoma około 47V, a po obciążeniu opornikami 6,8kΩ napięciezamiast wynosić dokładnie połowę wynosi „trochę” mniej, spadek napięcia jest większy. No i mamy problem. A skąd jeszcze prąd dla przetwornicy? Trzeba znaleźć! Do aktywnego diboxa potrzebny jest co najmniej jeden podwójny wzmacniacz operacyjny. Można z pojedynczym, ale to tak trochę nieelegancko, wyjście chcemy nie tylko symetryzowane impedancyjnie 😉 Wzmacniacze operacyjne są bardzo różne, trzeba znaleźć optymalne rozwiązanie pod względem poboru prądu, szumów i zakresu zmian napięcia wyjściowego. Dodatkowym problemem w przypadku „niskoprądowych” wzmacniaczy operacyjnych obciążonych impedancją wejścia mikrofonowego jest to, że pobór prądu zmienia się dość znacznie wraz z poziomem wyjściowym, co powoduje dodatkowe kłopoty. Raczej na pewno powinien to być wzmacniacz z tranzystorami FET na wejściu, choć jak widać testowałem i bipolarne.
Prosty układ testowy do pomiarów (i nagrań, tylko testowych) „zmontowany” na płytce stykowej był testowany i mierzony przez parę dni – i mimo dość delikatnej konstrukcji działał dość sprawnie, tylko czasem trzeba było coś docisnąć 😉
Pomiary „statyczne” są ważne, bo pozwalają ocenić przydatność konkretnych układów scalonych – czy w ogóle ich zastosowanie ma sens. Niestety, dobre chęci nie wystarczają, potrzebny jest prąd…