Praktycznie wszystkie wzmacniacze słuchawkowe, z jakimi w praktyce studyjnej mamy do czynienia, służą do odsłuchu materiału muzycznego podczas nagrywania. Oznacza to, że mają być głośne i w sumie niewiele poza tym. Z praktycznego względu większość ma dodany na wyjściu szeregowy opornik 47-100Ω w celu wyrównania głośności słuchawek o różnych impedancjach. Ale czy to przypadkiem nie wpływa na brzmienie?
Sporo pisałem o wpływie impedancji wyjściowej wzmacniacza lampowego na brzmienie i o zależności tego brzmienia od charakterystyki impedancji głośnika. A przecież słuchawki to taki mały głośnik, a wartość impedancji wyjściowej wzmacniaczy słuchawkowych nawet trzykrotnie przekracza wartość impedancji samych słuchawek – to musi mieć jakiś wpływ!
To no zobaczmy. Poniżej charakterystyka napięcia na słuchawkach Sony MDR-V3 o impedancji 32Ω zasilanych bezpośrednio ze wzmacniacza mocy o pomijalnie niskiej impedancji (czerwony) oraz z tego samego wzmacniacza przez oporniki 100Ω (zielony) i 390Ω (fioletowy). Opornik 100Ω symuluje impedancję wyjściową najczęściej spotykaną w sprzęcie studyjnym, 390Ω spotykane jest często we wzmacniaczach hifi:
Jak widać, różnice są wyraźne. Przede wszystkim uzyskujemy podbicie w rezonansie, wprawdzie nie jest to wartość oszałamiająca, bo jakieś pół decybela, ale jest. Dużo wyraźniejszy jest wzrost najwyższych częstotliwości, dla 20kHz mamy już decybel. Co ciekawe, zarówno pokazane powyżej 100Ω i 390Ω jak i zmierzone wcześniej 32Ω to bardzo podobne co do wartości charakterystyki, różniące się ułamkiem decybela tu czy tam.
Czy to jest jakiś problem? Moim zdaniem nie. Po pierwsze różnice są naprawdę niewielkie, a słuchawki zwykle służą albo do odsłuchu przy nagrywaniu i tu wzorcowa barwa ma małe znaczenie. Jeżeli chodzi o odsłuch muzyki „po prostu”, w domu czy w studiu, to nadal te różnice są małe – ale tu już można pokusić się o odsłuchanie, jak „brzmią” z danym modelem słuchawek różne impedancje wyjściowe. Zwłaszcza, że… to nie koniec.
Zastosowany wzmacniacz ma bardzo małe zniekształcenia – około 0,02%. Po podłączeniu słuchawek bezpośrednio takie zniekształcenia są w całym paśmie, ale po podłączeniu słuchawek przez opornik 100Ω otrzymujemy coś takiego:
Jak widać, w dole zniekształcenia z pomijalnych 0,02% rosną do wartości już znaczącej, bo prawie 0,3%. Jasne, nadal nie jest to wielki problem, ale tu już można dyskutować, bo różnice są spore. Oczywiście – nie są to zniekształcenia wzmacniacza, tylko zniekształcenia zmierzone na zaciskach słuchawek, za opornikiem.
No cóż – ja na razie nie zamierzam wydłubywać oporników z Furmana ani z Fostexa, ale te wzmacniacze służą do odsłuchu podczas nagrywania i wysoka wierność nie jest tu istotnym parametrem. Jednak warto zdawać sobie sprawę, że słuchawki to „małe głośniczki” i nie ma powodów, żeby jak głośniki się nie zachowywały. Niestety, producenci słuchawek raczej nie podają, z jaką impedancją wyjściową wzmacniacza ich produkty brzmią tak, jak należy. Intuicja podpowiada, że te 390Ω spotykane we wzmacniaczach domowych to tyle, ile miały kiedyś popularne słuchawki 400Ω, a dawno temu słuchawki miały 600Ω i pracowały z urządzeniami o takiej samej impedancji wyjściowej. Jak jest dzisiaj? Chyba trzeba słuchać albo po prostu się nie przejmować 😉