Reamping część 44 – powerbrake

DAW-AMP seria drugaW czasie prób z DAW-AMPem napotkałem na pewną trudność – żeby dobrze sprawdzić, jak to działa, trzeba wykorzystać „dobrze odkręcony” wzmacniacz gitarowy. A jak wszyscy wiemy, takie coś nawet w trzydziestowatowej wersji jest potwornie głośne. Na głośny,  „odkręcony” wzmacniacz gitarowy rada jest prosta – powerbrake. Z potrzeby chwili zbudowałem też coś takiego.

Takie urządzenie to nie jest nic skomplikowanego –  można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Oczywiście, ze względu na moc napotkamy na pewne kłopoty, ale da się. Rozglądając się w sieci ze zdumieniem przeliczałem ceny – to są drogie zabawki! Jednak przydatność powerbrake w domowych warunkach, gdy nawet 5W wzmacniacz jest za głośny, jest bezdyskusyjna, i stąd popularność różnych rozwiązań. Z lektury w internetach wywnioskowałem, że priorytetem jest tu bezpieczeństwo wzmacniacza a dopiero potem maksymalna tracona moc, choć ta moc najlepiej, jakby nie miała mniej, niż 120W. Taka moc to spora grzałka – a więc niezbędny będzie wentylator.

PowerBrake - prototyp

Na początek zdecydowałem się na mniejszą wersję o teoretycznej mocy 50W. Zwiększenie maksymalnej mocy nie jest problemem – no, może jest problemem niewielkim. Na razie wersja 50W/8Ω jest jedyną. Podczas prób okazało się, że samo pudełko jest dość głośne – a to za sprawą małego, 40mm wentylatorka. Tak więc na pewno konieczne będzie zastosowanie większej obudowy (a szkoda, bo obudowa aluminiowa typu Hammond jest jednocześnie radiatorem) oraz większego, za to cichszego, wolnoobrotowego wentylatora. W dodatku długotrwałe próby (godzina bez żadnej przerwy) z trzydziestowatowym wzmacniaczem pokazały, że całość się jednak grzeje (wiemy, skąd nazwa znanych urządzeń – HotBox) i wprawdzie niczemu to nie zagraża, ale taki mały wentylatorek po prostu nie daje sobie rady.

PowerBrake - prototyp w trakcie testów

Ale jeżeli jest obudowa i gniazda, to może pójść dalej? Przecież takie urządzenia mają zwykle wbudowany symulator zestawu głośnikowego! Nie mogę być gorszy, lutownica w dłoń! Najbardziej spodobały mi się rozwiązania firmy Koch, choć i Palmery są ciekawe. Tak czy inaczej, mój powerbrake musi mieć najwyższej jakości symulator głośnika pozwalający na łatwe nagłaśnianie i nagrywanie bez mikrofonu (a może też wyjście na słuchawki?). Potrzebne będzie w takim razie gniazdo „przelotowe”, odłączające obciążenie (i przy okazji ten nieszczęsny wiatrak), do zastosowania na koncercie. Wybór redukcji mocy jest do ustalenia, dwie-trzy wartości powinny wystarczyć, przy czym testy pokazują, że raczej więcej niż mniej – stukrotna redukcja mocy (czyli do pół wata) wydaje się OK 😉
Sytuacja jest rozwojowa, stay tuned 😉

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.