Wzmocnienie i poziomy czyli gain-staging część 2

Wydawać by się mogło, że w najprostszym układzie – czyli mikrofon-interfejs-słuchawki – przy ustawianiu wzmocnienia nie można popełnić żadnego błędu. Niestety, i wtedy można. A jeżeli mamy jeszcze mikser, albo dodatkowy przedwzmacniacz, to już w ogóle bez analizy się nie obędzie, a przynajmniej nie powinno obejść. Czyli po kolei:

Źródłem sygnału jest mikrofon. Pomińmy problemy związane z ustawieniem mikrofonu, adaptacją akustyczną pomieszczenia czy zasilaniem fantom – załóżmy, że to wszystko jest w porządku. Sygnał z mikrofonu wchodzi do przedwzmacniacza mikrofonowego. Na razie jest to element interfejsu, a nie oddzielne urządzenie. Jedyny dostępny element regulacyjny to pokrętło GAIN, czyli po naszemu wzmocnienie. Regulacja tym pokrętłem ustala wzmocnienie przedwzmacniacza mikrofonowego i wpływa na poziom sygnału przekazywanego dalej. W podstawowym przypadku to „dalej” oznacza wejście przetwornika analogowo-cyfrowego, czyli na chłopski rozum „wejście do komputera”. I tu jest łatwo – już wiemy, że przester cyfrowy to samo ZUO. Unikamy więc tego przesteru, ustawiając wzmocnienie tak, aby… no właśnie, jak? Dawno temu mądrzy ludzie, chyba z firmy Sony, wymyślili standard -12dBFS. Co to oznacza? Otóż w tym standardzie zerem tradycyjnego analogowego miernika poziomu (na razie pomijamy, jakiego) jest poziom właśnie -12dBFS. Skąd się to wzięło? Zwykle w analogowym sprzęcie bez żadnych problemów dopuszczalne było przesterowanie sygnału o 6dB, natomiast drugie 6dB to był zapas na „operator error”. I tak zostało jakiś czas, aż nie wymyślono nowego, lepszego standardu – ale te -12 to jest niezły punkt wyjścia. Tak więc zasada jest prosta: wykonawca w ustalonej odległości od mikrofonu wytwarza przez większość czasu poziom w okolicach -12dB. Można sprawdzić, czy bardzo głośno krzycząc nie doprowadzi do przesterowania – raczej nie, ale jeżeli tak, zmniejszamy poziom. Warto wiedzieć, że bardzo trudno podczas prób wydobyć z siebie dźwięk, który może przesterować wyjście – natomiast podczas nagrania okazuje się, że to bardzo łatwe. Żeby ułatwić sobie (albo temu, kto to dalej będzie obrabiał, choćby robił „mastering wokalu”), warto pilnować się i nie zmieniać wzmocnienia w czasie nagrywania – porównanie różnych wersji będzie miarodajne. Nawet na zdecydowanie cichsze momenty lepiej nie zwiększać wzmocnienia (chyba, że jest zupełna tragedia i nic się nie wychyla) – bardzo trudno wrócić do poprzednich ustawień, pokrętła GAIN są zwykle małe i nie mają żadnej kalibracji.
Dobre ustawienie poziomu przed nagraniem albo od razu na początku jest bardzo ważne – pomijając przesterowania, od wzmocnienia w torze mikrofonowym zależą przecież proporcje w odsłuchu wykonawcy, a nic tak nie wkurza, jak „wiesz co, walnij to jeszcze raz, bo mi się przesterowało” albo „dlaczego teraz mam ciszej w słuchawkach?”

Niestety – to nie wszystko, co musimy wiedzieć. Wydawałoby się, że prościej się nie da, bo i rzeczywiście – to tylko mikrofon-przedwzmacniacz-przetwornik. I tak, prościej się nie da – to znaczy, że mamy również do czynienia z najtańszymi rozwiązaniami układowymi. Przedwzmacniacz mikrofonowy to prosta konstrukcja, ale nie wszyscy wiemy, że większym problemem dla niego jest praca z mniejszym wzmocnieniem niż z większym. Jeżeli mamy mikrofon z dużym poziomem wyjściowym, a wykonawca jest bardzo blisko mikrofonu (wykorzystujemy efekt zbliżeniowy albo mamy kiepską akustykę) i w dodatku jest głośny, to kłopoty są tuż za rogiem. Nawet, jeżeli za pomocą regulatorów ustawimy wzmocnienie tak, żeby nie przesterować wejścia przetwornika, nie oznacza to, że przedwzmacniacz nie jest przesterowany. Przedwzmacniacz ma kilka stopni wzmocnienia, i pierwszy stopień w celu zapewnienia dużego wzmocnienia i niskiego poziomu szumów po prostu nie lubi pracować z dużym sygnałem wejściowym i łatwo ulega przesterowaniu. Jeżeli regulacja wzmocnienia jest „gdzieś później”, to często pierwszy stopień i tak jest przesterowany – mimo, że na wyjściu jest niby w porządku. Ale bywa gorzej – zdarzają się karty czy interfejsy, których przedwzmacniacz mikrofonowy po prostu nie pozwala na ustawienie wzmocnienia mniejszego niż np. 20-26dB, a to się nadaje do nagrywania rozmów w pokoju, ale dla nawet spokojnych wokalistów blisko mikrofonu jest za dużo. Dalej od mikrofonu się nie da, bo i brzmienie jakieś gorsze, wchodzi pogłos, i w ogóle kicha. W dodatku przy tak niepotrzebnie dużym wzmocnieniu nagrywamy wiele niepożądanych zakłóceń, choćby od komputera lub zza okna. Co wtedy? Najlepiej, gdy przedwzmacniacz mikrofonowy ma tłumik wejściowy czyli PAD. Taki tłumik znajduje się na wejściu, jeszcze przed pierwszym stopniem wzmacniającym – wtedy wciskamy go i po kłopocie. Ale ustaliliśmy, że raczej nie ma… to może mikrofon ma tłumik? Niektóre lepsze modele mają, teraz wiemy, po co. Tłumik w mikrofonie jest nawet lepszy niż w przedwzmacniaczu, bo zwykle jest na samym początku, jeszcze przed elektroniką mikrofonu. Można też taki tłumik wykonać samemu – dwa gniazda, trzy oporniki – żaden kłopot. A jeżeli nie, to pozostaje cierpieć albo zbierać na lepszy sprzęt.
Warto zwrócić uwagę, że nawet w lepszej klasy przedwzmacniaczach, tych posiadających tłumik, jeżeli dla odpowiedniego wysterowania musimy ustawiać pokrętło GAIN na minimum albo blisko minimum, to znaczy, że przedwzmacniacz pracuje na granicy – wtedy lepszym brzmieniowo rozwiązaniem jest użycie tłumika PAD i zwiększenie wzmocnienia.

No dobrze, nagraliśmy! Tak nagrany ślad wokalu nadaje się do dalszej obróbki. Nie jest za cichy! Bez problemu możemy zwiększyć poziom, w trybie niszczącym w edytorze, suwakiem w mikserze, jakkolwiek tam chcemy. Ale ślad nie jest przesterowany, i to jest ważne, możemy z nim zrobić wszystko. Zwłaszcza możemy zastosować na tym śladzie kompresor, który posiada gałkę GAIN MAKE-UP. Dodawanie góry naprawdę dodaje góry, a nie wyciąga zniekształcenia, pogłosy i inne efekty też brzmią lepiej, bo nie uwypuklają zniekształceń, które na śladzie wokalnym trwają krótko i są niesłyszalne.

Niby to proste i oczywiste, a jednak tak nagranych śladów w amatorskiej praktyce się nie spotyka. Dlaczego? Problem leży w konieczności zapewnienia wykonawcy odpowiedniego czyli wystarczająco głośnego odsłuchu w słuchawkach. Stąd popularne są różne procesory mikrofonowe, których podstawowym modułem oprócz przedwzmacniacza jest kompresor – taki procesor mikrofonowy pozwala zwiększyć poziom nagrywanego śladu ograniczając ryzyko przesterowania. Owszem, można i tak, ale można lepiej i taniej – o tym w kolejnej części.

Reklama

4 komentarze do “Wzmocnienie i poziomy czyli gain-staging część 2

  1. step

    w sumie można zakupić diBoxa przy przesterowanych dźwiękach – aczkolwiek brzmi to śmiesznie – w przypadku redukcji wzmocnienia dźwięku mikrofonu

    Odpowiedz
    1. nagrywamy Autor wpisu

      Nie bardzo rozumiem, co ten dibox i o co w ogóle chodzi. Jeżeli o zmniejszenie poziomu z mikrofonu to w zasadzie tak, jakoś się da, tylko pozostaje problem z przekładnią, symetrią i przekazywaniem fantoma 😉 – to już lepiej oporniki.

      Odpowiedz
  2. markmix

    A tutaj (w Rzeszy) wszyscy „eksperci” zalecaja maksymalne wysterowanie sygnalu ,”zeby nie tracic okupionej ciezka praca procesora rozdzielczosci”. Jak to potem brzmi ,i co z takim materialem potem mozna nawojowac,mozna sie tylko domyslic ! 🙂
    Strasznie fajnie ta wiedza podana- jeszcze jeden,jeszcze jeden ! :-))

    Odpowiedz
    1. nagrywamy Autor wpisu

      W sumie to rozdzielczość przetwornika jest stała nie zależy od poziomu sygnału 😉 ale wiadomo o co chodzi. Owszem, lepiej jest nagrać głośniej, jakoś to w ogóle „lepiej brzmi”, ale jeżeli mamy wybór między przesterem a za cicho, ja wybieram za cicho.

      Odpowiedz

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.