Jedźmy dalej. Rozważania w poprzedniej części dotyczące poziomu wyjściowego opierały się na założeniu stałego, znormalizowanego poziomu -10dBV. Ale współczesne interfejsy mają nie tylko takie wyjścia – wręcz przeciwnie – przecież wszędzie mamy właśnie regulację poziomu wyjściowego! Załóżmy, że godzimy się z nieuniknionym – nie będziemy mieli identycznych poziomów na wejściu i na wyjściu, trudno. Spróbujemy za to ustawić podobne, bardzo podobne – trochę więcej czy trochę mniej – może być, nawet lepiej, że trochę więcej, będzie lepszy przester.
Czyli jest dobrze, damy radę – nasz interfejs ma wyjścia monitorowe i słuchawkowe, na słuchawkach całkiem niezły „czad”. Jak wyjście liniowe nie da rady, to słuchawkowe na pewno, tylko żeby nie było za mocne, przecież taki mocny sygnał może nam „spalić” wzmacniacz! Taaa… tylko czy aby całość nie jest zasilana z USB? Jeżeli tak, to niestety mam przykre wiadomości. O możliwościach interfejsu zasilanego z USB piszę trochę w wątku słuchawkowym – w wolnej chwili polecam. Na razie przypomnijmy sobie, że urządzenie gitarowe zasilane z 9V daje sobie z dużym trudem radę z normalnym sygnałem gitarowym i prawdopodobnie zniekształca sygnał (konkrety w części 7). To są jednak zniekształcenia „analogowe”, w dodatku charakterystyczne dla klasy A, nie są tak słyszalne. Ale jakim cudem cokolwiek zasilanego z dwukrotnie mniejszego napięcia (a więc posiadające mniej więcej o 6dB mniejszy maksymalny poziom wyjściowy) i w dodatku cyfrowego mogłoby wysterować wzmacniacz poziomem takim, jak gitara? Nie może, kropka. Przypomnijmy, że zwykły stratocaster produkuje bez problemu sygnał o napięciu międzyszczytowym bez problemu przekraczającym 5V. Napięcie międzyszczytowe nie może przekroczyć napięcia zasilania, w urządzeniu cyfrowym czy analogowym. Tak to po prostu jest. No i znowu sobie wybolduję fragmencik:
Żaden interfejs zasilany napięciem 5V z USB nie jest w stanie wysterować wzmacniacza tak, jak zwykła gitara!
Możemy to podsumować krócej:
Każdy interfejs zasilany z USB jest cichszy niż gitara!
Jak tak dobrze się zastanowić, to i te nasze ukochane 9V to jest za mało, żeby wysterować wzmacniacz sygnałem takim, jaki wytwarza gitara. Jeżeli odpowiednio ustawimy poziomy i nie zgodzimy się na żadne obcinanie szczytów, to zasilanie 9V nie gwarantuje uzyskania poziomu gitarowego. Czyli urządzenia gitarowe zasilane z napięcia 9V również nie są w stanie wytworzyć na wyjściu sygnału o poziomie identycznym, jak gitara.
Czytamy jednak dane techniczne – i na przykład interfejs Focusrite Scarlett 2i2 ma maksymalny poziom wyjściowy 0dBFS = 10dBu, balanced. A przecież niewątpliwie zasilany jest z USB. Czyli co – jednak się da? No niestety, jedno małe słowo – balanced… Zwykle w lepszych interfejsach wyjścia są symetryczne, i dla nich podawany jest maksymalny poziom wyjściowy, nas interesuje jednak „połowa”, wyjście niesymetryczne, sygnał tylko między masą a jedną „nogą”, nie „między nogami”, a tu maksymalny poziom wyjściowy jest 6dB mniejszy, bez względu na to, czy to wyjście servo-balanced czy zwykłe. Po prostu decyduje napięcie zasilania. Zauważmy, że wprawdzie wyjścia servo-balanced zachowują się w praktyce jak wyjścia transformatorowe, to znaczy zwarcie do masy zimnego sygnału zwiększa poziom na gorącym i w zasadzie „cały” poziom (a nie pół) dostępny jest na wyjściu od tej chwili niesymetrycznym, ale co z tego, jak napięcie zasilania na to nie pozwoli? Pomijam już fakt, że nie wszystkie wyjścia są serwo…
No dobra – gdzie jest granica minimalnego napięcia zasilania? Ile musi ono wynosić, żebyśmy mogli się czuć bezpiecznie? Trudno powiedzieć, brak danych, chyba trzeba będzie wrócić do pomiarów 😉
„Żaden interfejs zasilany napięciem 5V z USB nie jest w stanie wysterować wzmacniacza tak, jak zwykła gitara!”. Przecież mozna zastosować transformator na wyjsciu, nie dosc ze podniesie napiecie to jeszcze dokona transformacji impedancji z nizej na wyzsza.
Nie chcę uprzedzać, bo mam w końcu swój „cykl wydawniczy”, ale to jest faktycznie jedyne rozwiązanie 😉
Ok, rozumiem 🙂
BTW, fajny cykl bo faktycznie otwiera oczy na sprawy, nad którymi się zazwyczaj niezastanawiamy.
Mam takie pytanie – jak się do tego wszystkiego mają limitery wbudowane w interfejsy i czy interfejsy zasilane z sieci (takie które można używać bez komputera) dadzą radę z wytworzeniem odpowiednio mocnego sygnału? I jeszcze jedno pytanie – czy w tym cyklu będzie coś o reampingu instrumentów wirtualnych?
W następnej części są konkretne pomiary, już niedługo. Generalnie oczywiście urządzenia pracujące z poziomem operacyjnym +4 dają radę. Co do reampingu instrumentów wirtualnych to ciekawy pomysł, nie planowałem, ale pomyślę 😉
Interface zasilany z USB nie musi zasilać części analogowej tylko 5V. Przecież są powielacze napięć. Może jakieś urządzenie coś takiego wykorzystuje? Mówię z góry, że nie sprawdzałem, ale takie założenie zrodziło moją wątpliwość 🙂
Oczywiście są przetwornice, ale we wszystkich znanych mi przypadkach służą tylko do fantoma. Nie spotkałem się z zasilaniem pozostałych układów elektronicznych z przetwornicy – bo i w sumie po co? Nie wykluczam, że taki wynalazek istnieje, ale jeżeli nawet, to nie zmienia wymowy całego problemu.