No i ciekawostka – mikrofon podłączony jackiem mono do wejścia mikrofonowego netbooka ASUS 1201N nie działa. Nie działa w ogóle, nie, że słabiej – w ogóle. Ale podczas sprawdzania, czy dobrze umieściłem wtyczkę przelotki w komputerze okazało się, że jeżeli wtyczka nie jest dopchnięta do końca, to mikrofon działa. Powtórzę – podłączony poprawnie nie działa, podłączony niepoprawnie – działa. Ciekawe, prawda?
Zacznijmy od tego, od czego powinienem zacząć, ale nie mogłem, bo poprzednią część pisałem i nagrywałem w domu – od próbek „wzorcowych”, to znaczy nagranych testowanymi mikrofonami podłączonymi do porządnego przedwzmacniacza mikrofonowego. W tym teście będzie to zasłużony dla rynku reklamowego w kraju interfejs TC Konnekt 6 i jego wbudowany przedwzmacniacz. Starałem się mówić z podobną głośnością, warunki akustyczne jednak są trochę lepsze niż w próbkach z netbooka, w końcu nagrywałem w odpowiednio zaadaptowanej reżyserce. Próbki poniżej, jak słychać, to nie mikrofony ani przedwzmacniacz są tu problemem, tylko ja 😉
Przejdźmy do konkretów. Analizując różne schematy wejść mikrofonowych kart dźwiękowych, tak oryginalnego klasycznego soundblastera jak i potencjalne rozwiązania zintegrowanych realteków, łatwo można dojść do wniosku, że mimo różnic sygnał z mikrofonu należy podawać na czubek jacka, czyli złącze T. Pomijając napięcie polaryzacyjne, którego na T nie powinno być, a jest, zwarcie do masy obrączki czyli złącza R skutkuje zwarciem do masy zasilania mikrofonu elektretowego i w niczym nie szkodzi, a w przypadku podłączenia przelotką symetryczną powinno nawet zapewnić wyższy poziom sygnału. Druga, zimna żyła sygnałowa z symetrycznego mikrofonu podłączona jest wtedy dla prądu zmiennego do masy bezpośrednio, a nie przez opornik zasilający mikrofon elektretowy. Opornik „zasilający” ma zwykle wartość paru kiloomów i jest to wartość porównywalna z impedancją wejściową wzmacniacza, a w układzie z przelotką symetryczną jego wartość dodaje się do impedancji wyjściowej mikrofonu – czyli zwierając R do masy powinniśmy oczekiwać sygnału o mniej więcej 6dB wyższego.
No to dlaczego nie działa? Nie jest łatwo uzyskać stabilne połączenie bez trzasków z nie do końca dopchniętym jackiem w gnieździe mikrofonowym, bo sprężyny w gniazdach przesuwają wtyczkę w jedną albo drugą stronę, a przytrzymywanie jej ręką jest w praktyce niemożliwe. Ale posługując się przelotką symetryczną zwierając cienkim drucikiem odpowiednie piny w żeńskiej wtyczce XLR uzyskamy przelotkę niesymetryczną ze zwartymi z masą pinami 2 albo 3. Czy dobrze widać tę wspaniałą konstrukcję? 😉
Zwarcie do masy żyły teoretycznie zimnej, czyli 3 w XLR, daje w rezultacie zwykły kabel mikrofonowy z jackiem mono i całość nie działa. Pozostają nam dwa rozwiązania – albo połączenie „symetryczne”, albo teoretycznie nieprawidłowe, czyli zwarte we wtyczce XLR piny 1 i 2, czyli połączenie z masą T czyli czubka jacka i podanie sygnału na R czyli na obrączkę. Ciekawe, prawda? Poniżej moje osobiste próbki nagrane z wykorzystaniem mikrofonu Shure SM58, dla lepszej słyszalności obie wzmocnione o 6dB:
O co tu chodzi? Pierwszym rozwiązaniem, jakie przychodzi na myśl, jest zamiana R i T w gnieździe mikrofonowym. To oczywiście dziwne, i chyba nie możemy tu mówić o błędzie czy pomyłce, a raczej o jakimś mniej znanym standardzie, ale sądząc z objawów właśnie tak jest – sygnał trzeba podawać na R, a zwarcie T z masą podwyższa poziom w porównaniu z podłączeniem symetryczną przelotką. Poziom jest mniej więcej dwukrotnie, czyli o 6dB, wyższy, co potwierdza rozważania o wpływie opornika polaryzującego. Uprzedzając pytania – nie, nie pomyliłem się, przelotki są poprawnie wykonane, znalazło to zresztą potwierdzenie później.
Niestety, trzeba uczciwie przyznać, że tak nagrane ślady nie nadają się do niczego. Poziom przy wykorzystaniu Ring jako wejścia jest wprawdzie jak na ślad wokalny wręcz idealny, ale poziom szumów całkowicie dyskwalifikuje nagranie.
Czy te okrutne szumy to zasługa aktywnej funkcji boost? Wszyscy wiemy, że ten nieszczęsny boost musi być włączony i że przy okazji szumi mocniej… Czyżby? Trzeba zmierzyć. Boost najczęściej zwiększa wzmocnienie o 20dB. Poniżej dwie krótkie próbki szumu – pierwsza nagrana z boostem, druga bez i po nagraniu wzmocniona o te właśnie 20dB. Obie próbki są dodatkowo wzmocnione 20dB na sumie:
Ciekawe, prawda? Szumy są w zasadzie identyczne, co prowadzi nas do ciekawego wniosku, że funkcja boost nie zwiększa poziomu szumów przedwzmacniacza mikrofonowego!
Trochę to wszystko dziwne… Nie wiem, czy taka konstrukcja gniazda jak w Asusie jest normalna, czy to raczej jakiś wybryk. Problemy stwarzać może fakt, że zwykły mikrofon z jackiem mono podłączony przez przelotkę w ogóle nie działa, podłączony symetrycznie działa „jakoś”, a niestandardowe podłączenie mikrofonu daje lepsze efekty – to, że i tak nagrania są nieakceptowalne, to inna sprawa 😉 W każdym razie jeżeli podłączony w miarę normalnie mikrofon dynamiczny w ogóle nie działa, warto spróbować z nie do końca włożoną wtyczką – przynajmniej będziemy wiedzieli, co jest grane.
Jakkolwiek nie będziemy jednak podłączać tego mikrofonu, poziom szumów wzmacniacza mikrofonowego w netbooku ASUS 1201N jest tak wysoki, że skutecznie powstrzyma nawet największych entuzjastów przed nagrywaniem śladów wokalnych. Brzmienie też jest kiepskie – cóż, coś za coś 😉 Jedyna pociecha, że każdy z testowanych mikrofonów brzmi w zasadzie bardzo podobnie (znaczy podobnie źle), a różnice w ich cenach są przecież dziesięciokrotne…