Jeżeli ktoś myśli, że zwariowałem, to jest niebezpiecznie blisko prawdy 😉 Nie chodzi o mikrofon do skajpa, który w sumie też jest mikrofonem pojemnościowym. Mikrofon i komputer, mikrofon do domu i Neumann? Ano tak. Zachęcony dotychczasowymi próbami postanowiłem podłączyć do wejścia mikrofonowego karty zintegrowanej normalny studyjny wielkomembranowy mikrofon pojemnościowy – stąd zmiana miniaturki. Oczywiście, nie będzie to takie proste, w końcu mikrofon pojemnościowy wymaga zasilania, ale damy radę. Neumann TLM-103 i Realtek – jak to zadziała? Sprawdzimy. Komputer stacjonarny miał wprawdzie nieco gorsze parametry szumowe niż nowoczesny laptop, ale laptop był pożyczony a komputer jest mój, dlatego próbki będziemy nagrywać z wykorzystaniem komputera z części 7.
Jak się okazuje, regulacja wzmocnienia wejścia mikrofonowego w zintegrowanej karcie dźwiękowej jest analogowa i ma miejsce przed przetwornikiem analogowo-cyfrowym, to znaczy zmniejszanie poziomu wejściowego zmniejsza poziom szumów przy jednoczesnym zwiększeniu odstępu od przesterowania. To bardzo istotne, bo oznacza, że wielkomembranowy mikrofon pojemnościowy jako posiadający wyższy poziom wyjściowy niż popularne „dynamiki” będzie wymagał dużo mniejszego wzmocnienia, co skutkować będzie zmniejszonym poziomem szumów całości (przynajmniej taką mam nadzieję). Czy warto podejmować taki wysiłek? Trudno powiedzieć, bo same przelotki już nie wystarczą, trochę trzeba będzie polutować – raczej samemu, bo zlecanie tego komukolwiek uczyni całe przedsięwzięcie nieopłacalnym. Z drugiej strony ceny tanich mikrofonów pojemnościowych porównywalne są z cenami „dynamików” więc jeżeli ktoś nie chce „inwestować” w lepszy interfejs audio… Na razie potraktujmy to jako problem akademicki 😉
Uważny czytelnik z pewnością zauważy podstawowy problem – fantom to pikuś, ale wejście mikrofonowe w karcie dźwiękowej jest niesymetryczne! A mikrofon, jak wiemy, i tak dalej… Da się to podłączyć? Zakładając, że mamy zasilanie fantom (o tym później), co zrobić z „nieużywanym” zimnym wyjściem? Zewrzeć do masy, przez kondensator, zostawić w powietrzu? Żeby nic nie zepsuć, przeprowadziłem mały internetowy zwiad. I mimo, że interesuję się tym już „parę” lat, wyniki mnie trochę zdziwiły.
Mikrofony pojemnościowe generalnie dzielimy na transformatorowe i beztransformatorowe. W mikrofonach transformatorowych symetryzacja wyjścia dokonywana jest transformatorem, i w związku z tym nieużywane „zimne” wyjście” musi być dla przebiegów zmiennych zwarte z masą, bo inaczej nic nie usłyszymy. Ważne jest sformułowanie „dla przebiegów zmiennych” – tak po prostu do masy przylutować trzeciego pina w XLR nie można z powodu zasilania fantom, które wtedy po pierwsze będzie dostarczane tylko z jednej „nogi”, a po drugie przez transformator wyjściowy popłynie prąd stały, co nie jest najlepszym pomysłem. Dla chętnych – parę schematów mikrofnów transformatorowych: Neumann U87, MXL2001, stary AKG C414 czy AKG C414ULS. Wszystko jasne. Tak więc w mikrofonach transformatorowych musimy nieużywane „zimne” wyjście zewrzeć z masą przez kondensator. To oczywiste, ale co z mikrofonami beztransformatorowymi? Można tak samo?
Niestety, nie znalazłem nigdzie schematu interesującego mnie mikrofonu Neumann TLM-103 – trudno. Za to znalazłem parę innych – i się zdziwiłem. Największe zaskoczenie to jeden z wielu modeli AKG C414, konkretnie C414B-TL – on nawet nie ma wyjścia symetrycznego w pełnym znaczeniu, a wyjście „zimne” jest dla przebiegów zmiennych praktycznie zwarte z masą!
Inne mikrofony pojemnościowe mają układy wyjściowe podobne do tego – i im też nie zaszkodzi zwieranie wyjścia zimnego dla przebiegów zmiennych z masą.
Czyli nasza przelotka, desymetryzująca sygnał i separująca zasilanie fantom od wejścia mikrofonowego karty dźwiękowej powinna wyglądać tak (rysowałem sam, nie śmiać się, tak, ta kropka jest niepotrzebna):
Tu już nie ma żartów, kondensator separujący składową stałą jest konieczny – bez niego raczej na pewno coś w komputerze sfajczymy. Pamiętajmy o polaryzacji i napięciu – kondensatory powinny być na napięcie pracy 50V minimum.
W praktyce dwie minuty z lutownicą doprowadziły do takiego oto układu (kto się boi, niech nie patrzy, ale wszystko działa):
Nie chciałem psuć kabla, a gniazda XLR nie miałem pod ręką.
Całość wygląda dość „nieformalnie” ale działa:
Skąd wziąłem zasilanie fantom? A z przedwzmacniacza mikrofonowego 😉 Są oczywiście zasilacze fantom, ale ich cena niebezpiecznie zbliża się do ceny najtańszych przedwzmacniaczy mikrofonowych, co czyni całą imprezę raczej nieopłacalną. Spróbujemy taki zasilacz wykonać w przyszłości, na razie… tak, podłączyłem się po prostu równolegle i do wzmacniacza mikrofonowego (właśnie tą rozebraną wtyczką) i do wejścia w karcie zintegrowanej. Tak, mikrofon jest podwójnie obciążony, dwoma wejściami mikrofonowymi, trudno, niech sobie radzi. A jak sobie radzi, to już w następnej części 😉