Uporaliśmy się z „nietechnicznymi” problemami nagrań wokalnych. Pora na te bardziej interesujące, techniczne. No, może mniej lub bardziej techniczne ;). Zamieńmy się na chwilę z wykonawcą, „wejdźmy w jej/jego skórę”, spróbujmy zrozumieć, co ma znaczenie a co nie ma – nie z naszego punktu widzenia. Co wokaliści i wokalistki lubią, a czego nie cierpią?
Najważniejszą, w zasadzie jedyną kwestią, o jaką chodzi, jest odsłuch. Wykonawca poza mikrofonem w studiu ma słuchawki i tylko to jest ważne. My mamy wymagania, które muszą być spełnione – stój w miejscu i nie ruszaj się, nie podskakuj, najlepiej nie tup… spróbujmy spełnić wymagania wykonawcy. A więc odsłuch…
1. Latencja. Podstawowy parametr dobrego odsłuchu. Jeżeli nie możemy zapewnić bezpośredniego odsłuchu bez latencji, jesteśmy na z góry przegranej pozycji. Nie wchodzi w grę bufor 128 próbek, latencja w odsłuchu to ZUO i koniec. Nie wszyscy muszą to usłyszeć, ale wszyscy (albo przynajmniej zdecydowana większość) będzie to czuć – jako dyskomfort, oddalenie, „dziwne” brzmienie. Niektórzy będą twierdzić, że to problem głośności – nie, to nie to. Również nie jest to problem związany z rytmem czy równością grania/śpiewania. Wykonawca słyszy się jednocześnie przez słuchawki i przez kości – opóźnienia w jednym z tych sygnałów powodują słyszalną zmianę brzmienia. Jak w odsłuchu dla wykonawców będzie minimalna nawet latencja, nie będą nas kochać.
2. Stabilność parametrów. W słuchawkach wokaliści powinni mieć podkład i siebie, czasem jakiś efekt. Najważniejsze są proporcje i ogólna głośność w słuchawkach – tu musimy zgodzić się ze wszystkim. Proporcje między wokalem a podkładem są bardzo ważne, a ponieważ człowiek po pewnym czasie się przyzwyczaja nawet do nienajlepszych warunków odsłuchowych, ważne jest, aby bez wyraźnego polecenia nic w odsłuchu nie zmieniać. Z drugiej strony głośność śladu zależy od poziomu wejściowego, od poziomu, z jakim nagrywamy – a więc wniosek jest prosty: musimy poziom wysterowania tak ustawić, aby nim potem nie ruszać. Na samym początku nagrań wykonawca musi pogodzić się z pewną niedogodnością, że się źle słyszy itp. – najpierw my musimy ustawić poziom wzmocnienia przedwzmacniacza mikrofonowego i później już tego nie zmieniać. Oznacza to konieczność zostawienia pewnego zapasu, bo każdy wykonawca się rozgrzewa i na pewno pojawią się momenty, które nas zaskoczą. Nie obawiajmy się „utraty jakości” z powodu zbyt niskiego poziomu sygnału – w dobie dwudziestoczterobitowych przetworników nie stanowi to wielkiego problemu, jeżeli oczywiście nie przesadzamy i mierniki się w ogóle ruszają.
Chodzi o to, żebyśmy z jednej strony zapewnili sobie bezpieczny poziom nagrywanego sygnału, a z drugiej nie musieli w trakcie nagrań nic zmieniać, bo to wiąże się ze zmianami w odsłuchu, co dla wykonawcy jest bardzo frustrujące.
3. Głośność. Głośność w słuchawkach to kolejny aspekt. Może nam się wydawać, zakładając słuchawki wokalisty, że podkład jest wystarczająco głośno, a wokal „zabija”, ale nie powinniśmy się kłócić, że „na pewno wystarczy”. Pamiętajmy, że wokalistki czy wokaliści nie tylko słuchają podkładu i swojego głosu – oni do tego podkładu śpiewają, często bardzo głośno. W związku z tym, „łopatologicznie” mówiąc, odsłuch w słuchawkach musi móc to „zagłuszyć”, być głośniejszy od „odgłosu paszczowego”. Dotyczy to tak podkładu jak i wokalu, i stawia spore wymagania naszemu systemowi odsłuchowemu. Duża głośność bez zniekształceń to podstawa, zniekształcenia szybciej męczą słuch. Jeżeli chcemy by kochani, musimy mieć dobry wzmacniacz słuchawkowy.
4. Proporcje. Proporcje w odsłuchu to bardzo ważna rzecz. I znów – nie udawajmy, że jesteśmy mądrzejsi i „wiemy lepiej” – zróbmy tak, jak chce klient. Najczęściej proporcje wokalu do podkładu są z punktu widzenia słuchacza absurdalne – bo wydaje się, że w ogóle nie ma podkładu. Tymczasem podkład jest, ale po prostu wokalu jest bardzo dużo. Jeżeli to odpowiada wykonawcy, to tak zróbmy. To oznacza nie tylko konieczność posiadania odpowiednio mocnego wzmacniacza słuchawkowego, ale też dobrze izolujących słuchawek – otwarte potrafią się sprzęgać (albo nagrywany ślad będzie bardzo źle brzmieć przez przesłuchy), a zdjęcie słuchawek tuż przy mikrofonie to już w ogóle pisk. Dziwne proporcje wokalu i podkładu oznaczają że musimy mieć inny miks na słuchawkach dla wykonawcy, a inny dla nas w reżyserce. Ostatecznie oczywiście możemy pracować na wspólnych proporcjach, ale wtedy musimy pamiętać, że to wykonawca ma pierwszeństwo, a my musimy się podporządkować. Nie słyszymy podkładu i nie możemy ocenić czystości? Trudno, zainwestujmy w lepszy sprzęt, wykonawca słyszy dobrze czyli jest dobrze 😉
5. Efekty i brzmienie. Efekty i barwa w słuchawkach to kolejny aspekt. O tym, że odrobina „talentu” w odsłuchu może być bardzo pomocna, wiedzą nawet producenci interfejsów, wyposażając je w proste (i często paskudnie brzmiące) pogłosy. Tu możemy negocjować, bo duża ilość pogłosu w odsłuchu nie jest najlepszym pomysłem, ale jeżeli wykonawca chce, to musimy dać tego pogłosu i już. Jeżeli nie możemy, albo wiąże się to ze zwiększoną latencją – no cóż, nie będą nas kochać…
Rzadko poruszanym, bo trudnym do uzyskania parametrem odsłuchu słuchawkowego jest barwa – tak całości, jak i poszczególnych składników miksu czyli śladów. Za całość brzmienia opowiadają oczywiście słuchawki, ale to nie znaczy, że jeżeli ktoś chce w odsłuchu więcej dołu, to nie można tego zrobić. Można, tylko trzeba mieć jak – jak ktoś umie, wykonawca u niego będzie szczęśliwszy. Czasem wokalistka życzy sobie „jaśniejszy wokal” a wokalista „więcej dołu” – i dobrze jest móc to zrobić, nie ruszając barwy podkładu. I z drugiej strony – powszechnie (a może nie?) znanym zjawiskiem jest wpływ brzmienia podkładu, a dokładniej ilości „dołu”, na intonację. Dotyczy to zarówno początkujących, jak i starych wyjadaczy – jeżeli coś się nie zgadza i ktoś, kto zwykle nie ma problemów, notorycznie fałszuje, to zdjęcie dołu z podkładu może wszystko zmienić.
To wszystko nie jest łatwe do zrealizowania i czasem wymaga dodatkowego sprzętu – albo przy pomocy jakiegoś dodatkowego miksera albo w Pro-Toolsie HD – ale warto podjąć kroki w kierunku uzyskania takich możliwości.
6. Kompresja. Trudny to temat, wymagający zrozumienia z „obu stron szyby”, ale warto się chwilę nad tym zastanowić. Najczęstszym powodem nagrywania wokalu od razu z kompresorem jest konieczność uzyskania wysokiego poziomu wysterowania, bo w przeciwnym przypadku wykonawca słabo się będzie słyszał i nic na to nie poradzimy. Jeżeli tak jest, to jest to nasz problem, i musimy go rozwiązać, po prostu zwiększając poziom głośności w słuchawkach, a nie nagrywając wokal z masakryczną kompresją. Wykonawcy, nie tylko wokaliści i wokalistki, ale na przykład basiści, często nie lubią słyszeć się przez kompresor – trudno się im w sumie dziwić, chcą uzyskać jakąś dynamikę, a kompresor im to utrudnia. Często wykonawcy narzekają że coś ich w odsłuchu „dusi” – chcą śpiewać głośniej, a tu nic. To może być denerwujące i dodatkowo wtedy kompresor wcale nie zmniejsza dynamiki śladu – po prostu wykonawca słysząc siebie z kompresorem uwzględnia już jego działanie i zwiększa dynamikę wykonania, w rezultacie czego mamy średnio zadowolonego wykonawcę i tak samo dynamiczny, za to bardziej szumiący i z większymi przesłuchami ślad.
Z drugiej strony często wykonawcy chcieliby kompresor do odsłuchu, ale nie taki, który ścisza im głośne fragmenty, ale taki, który zgłaśnia ciche. To nie jest to samo, to dla tych, co nie wiedzą. Głośny odsłuch to podstawa, a jak się ciszej śpiewa, no to i ciszej jest w słuchawkach – a chciałoby się tak samo głośno. Kompresory wtyczkowe to oczywiście „umieją” (pokrętło MIX), ale rzadko mamy możliwość odsłuchu od razu z wtyczkami, natomiast tego typu kompresory sprzętowe to jeszcze rzadkość. Pewnym wyjściem jest nagrywanie na dwa ślady jednocześnie – ślad czysty i ślad z mocną kompresją – i ustawienie w odsłuchu odpowiednich proporcji tych dwóch śladów (dyski są tanie, możemy nagrywać). Niestety, wtedy na śladzie czystym będziemy mieli „sztucznie” zwiększoną dynamikę, czyli cichsze ciche fragmenty – trzeba o tym pamiętać podczas zgrania albo wykorzystać do zgrania oba ślady, jeżeli będzie to możliwe.
No to tyle o podstawach… ciąg dalszy nastąpi 😉