Takie programy jak Antares Auto-Tune i Celemony Melodyne tradycyjnie używane są do korekcji intonacji, zarówno w wykonaniach wokalnych jak i instrumentalnych. Często zapominamy, że zwłaszcza Melodyne DNA ma też inne możliwości, a właściwe użycie może zaskarbić nam dozgonną wdzięczność wykonawcy.
Na przykład nagrywamy skrzypce. Skrzypce solo, to znaczy z akompaniamentem, ale skrzypce mamy na oddzielnym śladzie. I całe wykonanie super, tylko jeden malutki błąd – „gdybym nie musnęła tej struny, to byłoby idealnie”. No, ale jednak struna muśnięta, i to słychać (pogłos dodany „dla ładności”):
I to słychać jak byk, tak być nie może. Niby skrzypce to instrument monofoniczny, ale to „trącenie” wprowadza niechcianą polifonię. No to… do melodyny. Wgrywamy, melodyna analizuje ślad w trybie MELODIC, i… żadnego G nie ma:
Jak nie ma, jak jest. Przestawiamy w tryb analizy POLYPHONIC i widzimy już więcej, ze szczególnym uwzględnieniem tego, czego nie chcieliśmy widzieć (i słyszeć), czyli trąconą pustą strunę G 😉
Teraz po prostu usuwamy ten niższy, przeszkadzający dźwięk:
Po tej prostej operacji wygląda to tak:
A brzmi tak, jak powinno:
Job done, skrzypce zostały w futerale, uśmiech na twarzy skrzypaczki – bezcenny 😉
bo tego typu narzędzia zostały właśnie do takich celów stworzone.. chyba.. przynajmniej chcę w to wierzyć.. kiedyś było to nie do pomyślenia a w dzisiejszych czasach można praktycznie wszystko… ale ludzie jak to ludzie zwykle wykorzystują to w zupełnie inną stronę i z byle kogo robią śpiewającą gwiazdę z silikonowymi cyckami.. cuda? no nie bardzo.. raczej cudawianki na kiju…
No tak, chciałem tylko pokazać, że nie tylko wysokość, ale i w ogóle istnienie dźwięku można modyfikować.
moim zdaniem melodyne to mistrz do zabawy samplami
Ano 😉