Widać i słychać, że zależnie od impedancji wyjściowej tłumika uzyskujemy inne brzmienie. „Winna” jest z jednej strony charakterystyka impedancji głośnika, a z drugiej zmniejszony współczynnik tłumienia. Dlaczego?
Wersja z małą impedancją wyjściową, moim zdaniem brzmieniowo trochę lepsza, lekko podbija dół w części „tłumionej”, jest to też słyszalne w pozostałych momentach, ale nie przeszkadza mocno. Jednocześnie brzmienie, mimo większej ilości dołu, jest jakby bardziej „telefoniczne”, z większym udziałem środkowych częstotliwości, bo ma też trochę mniej góry. Góra czy środek to mały problem, bo bez problemu skompensujemy to ustawieniami we wzmacniaczu albo korekcją po nagraniu, z dołem… trzeba się pogodzić. Ta wersja nie jest idealna, na pewno można coś ulepszyć, ale największy problem, czyli niekontrolowany dół, tu nie przeszkadza tak bardzo.
Natomiast wersja powerbrake z dużą impedancją wyjściową ma więcej dołu oraz więcej… góry! Jest to jakby brzmienie „hifi”, z wyciętym środkiem. Więcej dołu – większa impedancja wyjściowa, mniejszy (wręcz absurdalnie mały) współczynnik tłumienia, głośnik nie jest „trzymany” przez wzmacniacz i na tłumionych niskich dźwiękach „lata sobie sam”, na swojej częstotliwości rezonansowej. Ale nie tylko to… No i skąd więcej góry? Stąd, że głośnik to przecież też cewka, a cewka zwiększa swoją impedancję wraz ze wzrostem częstotliwości…
Spójrzmy na rysunek – to jest charakterystyka impedancji w funkcji częstotliwości gitarowego głośnika Eminence Legend (ta mniej widoczna kreseczka, ta grubsza to pasmo):
Po pierwsze widzimy, że 8Ω to ten głośnik owszem, może i ma, ale raczej „rzadko”. Zasadniczo impedancja sobie rośnie wraz ze wzrostem częstotliwości, jak to cewka 😉 Jest natomiast jeden szczególny punkt – rezonans. Najbardziej widoczny jest wzrost impedancji głośnika na częstotliwości rezonansowej. Ten wzrost jest ogromny, osiągając ponad dziesięciokrotnie większą wartość, niż nominalna! I wiemy już, skąd to buczenie – w tym układzie tłumika impedancja głośnika jest istotnym parametrem dzielnika napięcia, czyli „reduktora mocy”! Przy okazji taki wykres pokazuje, dlaczego lampowe wzmacniacze gitarowe nawet bez powerbrake brzmią różnie na różnych zestawach głośnikowych, których parametry są „podobne na papierze”, i które to głośniki podobnie brzmią ze wzmacniaczami tranzystorowymi, ale to temat na inny cykl. Ponieważ sygnał wyjściowy z tłumika jest proporcjonalny do impedancji obciążenia tego tłumika, oznacza to, że dla częstotliwości rezonansowej głośnika tłumienie naszego powerbrake jest niższe niż zakładane i wyliczone dla impedancji 8Ω. Jak „trafimy” z dźwiękiem gitary na częstotliwość rezonansową (w tym przypadku G-G#), to pomijając współczynnik tłumienia, mający wpływ na wybrzmiewanie tych dźwięków, i tak mamy spory kłopot. Niech nasz tłumik ma impedancję wyjściową 47Ω, jak PB100 z poprzedniej części wątku. Zasadniczo dla obciążenia 8R mamy redukcję mocy do mniej więcej 2%. Czyli powiedzmy, że z odkręconego 100W Marshalla uzyskujemy 2W. Ale dla częstotliwości rezonansowej mamy impedancję głośnika około 100Ω, co z szeregowym opornikiem 47Ω daje dużo mniejszą redukcję napięcia, co skutkuje również mniejszą redukcją mocy… Czyli tłumik, który teoretycznie ze 100W robi 2W, na częstotliwości rezonansowej głośnika, „wypuszcza z siebie” prawie 4W, mimo, że głośnik w tym momencie zamiast 8Ω ma 100Ω! Już dla dwukrotnego wzrostu impedancji głośnika z założonych 2W na wyjściu robi się 3W! Oczywiście, w powyższych teoretycznych wyliczeniach pomijam fakt, że wzmacniacz cały czas obciążony jest rezystancją 8Ω, wykres może nie do końca oddawać rzeczywistości, a teoria i praktyka się nieco różnią, tak więc może nie będą to całe cztery ani może nawet trzy waty, ale tendencja jest – i to słychać. Niby niewiele, ale słychać – a to w dodatku nie koniec.
Bo jest druga strona tego samego medalu, to znaczy wysokiej impedancji wyjściowej tłumika – słaby współczynnik tłumienia. Przecież nie dość, że w okolicy częstotliwości rezonansowej dostarczamy do głośnika dużo większy sygnał, niż byśmy tego chcieli, to jeszcze duża impedancja wyjściowa tłumika powoduje, że nawet, jak przestaniemy dostarczać ten sygnał w ogóle, to głośnik drga sobie, bo nie jest tłumiony impedancją wyjściową wzmacniacza/tłumika. Jasne, że nie ma co demonizować współczynnika tłumienia, zwłaszcza w gitarowych lampowych wzmacniaczach, ale niech ma on jakieś „cywilizowane” wartości, a nie sporo poniżej jedności. Oba zjawiska wzajemnie się niestety uzupełniają, i nawet jeżeli wzmacniacz gitarowy „sam z siebie” nie ma wybitnie wysokiego współczynnika tłumienia, to przecież nie ma na częstotliwości rezonansowej głośnika dwukrotnie większej mocy, tylko wręcz przeciwnie 😉 Tymczasem nasz tłumik, będący bardziej źródłem prądowym niż napięciowym nie dość, że na częstotliwości rezonansowej głośnika ma dwukrotnie większą moc wyjściową, to jeszcze prawie w ogóle nie tłumi drgań tego głośnika, na częstotliwości rezonansowej oczywiście. Jak gramy w G, to jest fajnie 😉
Czyli – nie tylko dołu jest po prostu więcej, bo zwiększona impedancja głośnika zmniejsza tłumienie powerbrake – z tym poradzić sobie łatwo, od czego w końcu jest korekcja, a poza tym może to się wręcz podobać. Dodatkowo jednak niskie częstotliwości nie są dobrze tłumione i nie mamy nad nimi kontroli, bas brzmi „dłużej”, w dodatku mogą pojawiać się niekoniecznie te dźwięki, które zagraliśmy – i z tym za pomocą korektora sobie nie poradzimy. Tu można by wyprowadzić analogie do adaptacji akustycznej i prób zastąpienia adaptacji (osłabiania rezonansów pomieszczenia) korekcją odsłuchu – wiadomo, z jakim skutkiem…
No i to jeszcze nie koniec… kłopot jest również przy wyższych częstotliwościach 😉