Ze wszystkich czterech zrobionych i przetestowanych prototypów najlepszy okazał się… ten piąty! No to trzeba go zrobić. Popsułem jeden, najmniej rokujący, i w ten sposób po prostych przeróbkach powstał całkiem sensowny układ, pozwalający na wybór tranzystora i jednocześnie impedancji wejściowej.
Na razie jest to wersja beztransformatorowa, a ze względu na niesymetryczne wejście nie ma możliwości realizacji funkcji ground lift. Separacja galwaniczna jednak jest potrzebna – więc będzie. W przyszłości. Na razie powstał prototyp do testów. Za pomocą przełącznika można wybrać dwa rodzaje tranzystorów w stopniu wejściowym, a ponieważ każdy tranzystor jest inny i jednocześnie inaczej polaryzowany, impedancja wejściowa zmienia się wraz z wyborem tranzystora.
Impedancja wejściowa jest oczywiście niższa, niż sama wartość oporników polaryzujących – wybierając stopień wstępny na tranzystorze FET otrzymujemy impedancję wejściową około 1,8MΩ, stopień na tranzystorze bipolarnym npn ma impedancję wejściową około 400kΩ. Oczywiście są to wartości orientacyjne, pomiar impedancji wejściowej w moim wykonaniu jest… orientacyjny.
Charakterystyka częstotliwościowa jest płaska, charakteryzuje się spadkiem poniżej 0,5dB dla częstotliwości 20Hz i 20kHz, ale sam interfejs ma praktycznie podobny spadek na krańcach – czyli dibox jest równiutki. Zniekształcenia nieliniowe są znikome, dla średniego, „gitarowego” poziomu wejściowego nie przekraczają 0,02%, a główną składową jest zgodnie z oczekiwaniami druga harmoniczna. Ten parametr należy w moim systemie pomiarowym uznać za niemierzalny. Te dwa parametry, zwłaszcza zniekształcenia, ulegną oczywiście zmianie, bo dojdzie jeszcze transformator wyjściowy.
Brzmieniowo tranzystory troszkę się różnią. Wiadomo, że różnice w impedancji wejściowej uwypuklają różnice dodatkowo, ale kierunek i ogólny charakter jest niezmienny. Wtórnik na tranzystorze npn jest twardszy i bardziej „sprężysty”, niż na tranzystorze FET. Układ na tranzystorze FET jest jakby bardziej „gładki”. Brzmieniowo w sensie pasma – trudno powiedzieć, różnice są, układ z tranzystorem FET ma jakby więcej środka, a mniej dołu, ale to wymaga dalszych badań. Zależy to od instrumentu, ze stratocasterem różnice są mniejsze, niż w przypadku gitar z humbami. Bas (pasywny precision, struny flaty) – muszę się wsłuchiwać, chyba wolę brzmienie FETa, ale to teraz, to może się zmienić. W układzie beztransformatorowym łatwiej jest o „hifi”, ale trudniej o „brzmienie” – transformator raczej coś dołoży od siebie. Przypominam, że są to różnice na granicy sugestii, i możliwe, że ślepy test mógłby tu namieszać – ale to już każdy sam sobie zdecyduje, co mu się bardziej podoba. Są to moje spostrzeżenia, obciążone moim sposobem gry na basie i całkowitym brakiem umiejętności gry na gitarze oraz uwzględniające to, na co ja zwracam uwagę w brzmieniu tych instrumentów. Ważna w tym momencie jest też jakość i ogólnie brzmienie przedwzmacniacza mikrofonowego – w celu zmniejszenia wpływu przedwzmacniacza używałem różnych modeli, a najczęściej „czystej” konstrukcji z układem SSM2017. Ze wzmacniaczem typu Neve czy jeszcze innym „koloryzującym” może być inaczej. W dodatku można się spodziewać, że transformator na wyjściu różnice w brzmieniu dwóch różnych układów wejściowych nieco zniweluje… albo podkreśli… Przekonamy się wkrótce.
Czyli jednak układ wtórnika? A jak w Twoim odczuciu wypada wtórnik w porównaniu z klasycznym układem wzmacniającym? Że mniej koloruje i jest bardziej płaski to wiem, pytanie czy do studyjnych zastosowań jest to lepsze rozwiązanie. No i co sądzisz o powszechnie demonizowanym, jako całkowicie niemuzykalnym, ujemnym sprzężeniu zwrotnym? Wychodzi to w nagraniach czy jest to wyolbrzymianie problemu?
W sumie to nie zrobiłem w jednym układzie wtórników na operacyjnym i na tranzystorach z przełącznikiem – więc trudno się mi na odległość czasową wypowiadać o brzmieniu. Nie mam żadnych „problemów brzmieniowych” z DAW-AMPem, w którym jest wtórnik (albo wzmacniacz 6dB) na operacyjnym, klienci też nie skarżą się na brzmienie. Krótko mówiąc ma nie zmieniać i już. Teraz jest inny problem – mało prądu 😉 bo fantom. Więc operacyjny wtórnik razem z tranzystorowymi odpadł, chyba, żeby mu odłączać zasilanie, ale to już zbyt duża komplikacja. Dwa różne tranzystory dają na razie wystarczający wybór. Raczej ważniejsza jest tu impedancja wejściowa i typ półprzewodników, a czy to jest operacyjny, czy wtórnik na tranzystorze, to wydaje mi się, że już chyba mniej istotne. W każdym razie chciałem, żeby teraz to jakoś brzmiało, stąd nie operacyjny ale tranzystory. I różnice w brzmieniu są, i o to chodziło. Z tym sprzężeniem zwrotnym to może i coś jest, ale jak potem to idzie na mesę, to już zniekształcenia wnoszone przez sprzężenie zwrotne raczej są mało słyszalne 😉