OK, mamy impuls naszej paczki. No to mamy też kolejny film – jak go wykorzystać. Najważniejsze wydaje się pytanie – czy symulacja głośnika za pomocą tego impulsu dorównuje nagraniu mikrofonowemu? Da się to w ogóle porównać? A może wręcz zastąpić? Można się zdziwić!
W filmie użyłem wersji demo Voxengo Deconvolver oraz darmowego keFIRa (do sciągnięcia tu). Ślad gitarowy do porównań pochodzi ze strony http://www.cambridge-mt.com/ms-mtk.htm i jest to fragment utworu „Left Blind” zespołu Hollow Ground.
Tak więc mamy zmierzoną odpowiedź impulsową zestawu głośnik-mikrofon. Nie dotykając mikrofonu i nie zmieniając ustawień przedwzmacniacza mikrofonowego przełączyłem mój testowy zestaw głośnikowy do lampowego wzmacniacza. Wzmacniacz „zasilany” jest przez DAW-AMPa z interfejsu, a źródłem jest ślad gitary z powyższej strony, „dopalony” jakimś przesterem z kubusia. Wzmacniacz, mój stary wierny basowy Fender Bassman 50, ma moc 50W ale przy obciążeniu 4Ω, przy obciążeniu 8Ω możemy spodziewać się nieco niższej mocy. Nie bojąc się o głośnik odkręciłem więc wzmacniacz dość konkretnie, a co tam. Jak widać, przesterowany jest i przedwzmacniacz (niesymetryczne obcinanie) i końcówka mocy (było głośno). Zastosowanie klasycznego lampowego wzmacniacza ma głębokie uzasadnienie – po pierwsze, na tego typu wzmacniaczach grają gitarzyści, a po drugie – poczekajcie na trzecią część. Przy tej głośności i całym majdanie ustawionym w reżyserce trudno o kontrolę brzmienia, w dodatku po „zdjęciu” impulsu nie mogłem już przecież zmieniać położenia mikrofonu, więc jest jak jest. Specjalnie natomiast zostawiłem trochę więcej dołu i góry, niż by się chciało – z nadzieją na uwypuklenie różnic między sygnałem rzeczywistym a symulacją. Nie jest to zresztą konkurs na najlepsze brzmienie, tylko próba porównania brzmienia mikrofonowego i symulacji. Ważne jest to, że użyłem rzeczywistego wzmacniacza grającego z dużą, „koncertowo-nagraniową” głośnością, a głośnik pracuje mniej więcej z połową mocy – czyli np. tak jak cztery Celestiony V30 napędzane 100W głową, czyli normalnie. Równolegle z głośnikiem, do wyjścia głośnikowego wzmacniacza, podłączony jest przez tłumik pasywny transformatorowy dibox, a sygnał z diboxa nagrywany jest przez drugi kanał tego samego przedwzmacniacza mikrofonowego na drugi ślad. Nagrywamy sygnał nie z wyjścia liniowego, tylko bezpośrednio z wyjścia głośnikowego, czyli dokładnie to samo, co wychodzi na głośnik.
Sygnał „liniowy” z wyjścia głośnikowego przepuszczony przez keFIRa z załadowanym przed chwilą „zdjętym” impulsem wymaga oczywiście dopasowania poziomu, ale jeżeli chodzi o brzmienie, to jest ono zaskakująco podobne. Warto po ściągnięciu plików podczas odsłuchu rozbić sygnał z mikrofonu i symulację na kanały – wychodzi praktycznie mono. Trzeba oczywiście trochę zgrać je czasowo, sygnał z mikrofonu opóźniony jest o 24 próbki, co odpowiada około osiemnastu centymetrom, i tak mniej więcej daleko od membrany ustawiony był mikrofon – zadziwiająca dokładność. Identyczne nie są, nie znoszą się „w przeciwfazie”, to prawda. Można dopatrywać się niuansów, jednak dla mnie na tym etapie te różnice są w pełni akceptowalne. Czyli – mając nagrany w ten sposób sygnał z wyjścia wzmacniacz gitarowego bez problemu można zastąpić kolumnę i mikrofon symulacją.
No tak – kluczowe jest tu sformułowanie „w ten sposób”. „Ten” sposób to wzmacniacz obciążony prawdziwym głośnikiem, a więc po pierwsze nagrywamy dokładnie ten sam sygnał, który dostaje głośnik, a po drugie wzmacniacz „widzi” głośnik jako obciążenie. Prawdopodobnie niezły efekt symulacji zawdzięczamy też większej mocy głośnika w stosunku do wzmacniacza – głośnik działał raczej w liniowym zakresie, nie zniekształcał ani nie kompresował (za bardzo), a próbkowałem go też ze sporą głośnością. Współczesne głośniki mają dużą moc i można uznać, że taka sytuacja, w której głośnik pracuje mniej więcej w liniowym zakresie, na połowie mocy, nie jest wyjątkiem. Oczywiście stare głośniki czy inne greenbacki dostające więcej, niż mogą przyjąć, to inna sprawa.
Każdy może pobrać pliki i porównać – moim zdaniem różnice są naprawdę znikome.
Pliki z sesji bez żadnych zmian są do ściągnięcia tu:
https://dl.dropboxusercontent.com/u/567945/IR2.RAR
A film jest tu:
Ale to nie jeszcze koniec. Jak mamy do pieca podłączony głośnik, to przecież możemy go nagrać mikrofonem – po co te impulsy? Żeby w czasie nagrywania było cicho, a brzmiało tak samo, to trzeba nagrywać bez głośnika. Tylko jak?
Jak ma być cicho to musi wystarczyć zwykłe oporowe sztuczne obciążenie, najlepiej z solidnym radiatorem bo nawet te 50W lampy rozkręcone do miejsca, gdzie koniec mocy zaczyna się ‚łamać’ wytwarza sporo ciepła i nie idzie takich oporników ręką dotknąć. Chciałoby się zasymulować wpływ pracującego głośnika na ten sygnał, wiadomo ale to wszystko dąży do jednego modelu: drgającej cewki. Nieruchoma cewa to już nie to samo. Poza tym pojawia się pytanie czy dążymy do jak największego realizmu czy po prostu fajnego brzmienia?
Cierpliwości! 😉 Tak, sztuczne obciążenie jest oczywiste, ale… muszę zmontować trzeci film 😉