DAW-AMP w nowej wersji jest całkowicie kompatybilny ze starszymi urządzeniami. Uważny czytelnik zauważy jednak, że jeżeli jest kompatybilny, to znaczy, że nie jest identyczny – i tak, nie jest identyczny, jest lepszy!
Prawie setka zadowolonych użytkowników i moje doświadczenia pokazały, że koncepcja urządzenia sprawdziła się. Zastrzeżenia mieliśmy wszyscy takie same – mechaniczne 😉 Oczywiście, pojawiały się głosy, że dobre byłoby znowu zasilanie bateryjne, ale przeważało zadowolenie z zasilania sieciowego. Doświadczenie i praktyka pokazały, że DAW-AMP jest używany najczęściej z dobrymi interfejsami, zdolnymi do przenoszenia dużych poziomów. Jednocześnie niekoniecznie wszyscy walą tak w gitarę, jak ja w bas, i choć przytaczane przykłady pokazują, że poziom wyjściowy z gitary czy z mikrofonu może być ogromny, to przecież wcale tak być nie musi.
Oczywiście, niski poziom wyjściowy nie jest błędem, poziom średni w okolicach -12dBFS jest normalnym poziomem – jest jednak pewien problem, z którym wszyscy się zetknęli – mianowicie szumy. Podczas reampingu szumy te potrafią mieć dość wysoki poziom, i wprawdzie „hajgejnowy” piec też nieźle szumi, to jednak warto z tym powalczyć. No to powalczyłem 😉
Nowa wersja DAW-AMPa ma jeden dodatkowy przełącznik, zwiększający o 6dB poziom nagrywania i odtwarzania. Oznacza to, że obok dotychczasowych poziomów nagrania -6dB i +6dB (w stosunku do sygnału z gitary) dochodzą jeszcze dwa, o 6dB wyższe, czyli 0dB i +12dB. Szczególnie ten ostatni poziom będzie nas interesował – podczas nagrań solowych gitar i basów. Solówki oraz bas (sprawdzić, czy nie ksiądz, znaczy czy nie kciukiem) bowiem rzadko mają tak wysoki poziom, jak podkłady grane na basowych grubych strunach. W związku z tym można zwiększyć poziom nagrań takich śladów, co oznacza, że podczas odtwarzania poziom o tyle samo będzie zmniejszony – razem z ewentualnymi szumami.
I znów zły guziczek nacisnąłem i niedokończony post poszedł w świat – trudno, ciąg dalszy nastąpi w takim razie później 😉